niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 42

Perspektywa Andrzeja:
-Przepraszam - wydusiłem wreszcie z siebie
-A..ale za co? -spytała ze zdziwieniem dziewczyna
-Za to, że ci nie uwierzyłem. I za te wszystkie słowa, które padły z moich ust. Już wiem, że ta cała historia to prawda. Przepraszam cię bardzo i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. - powiedziałem i odwróciłem się w kierunku bramy aby wyjść lecz nagle Marta złapała mnie za rękę.
-Ja już ci wybaczyłam- odpowiedziała i przytuliła się do mnie - i to przepraszam,że nic ci nie powiedziałam. Chciałam cię chronić..
-Ciii. Nie wracajmy do tego tematu. Okej? Nic się nie stało Marta. Zapomnijmy o tym. 
-Zgoda - powiedziała z uśmiechem 
-Chce tylko jedno pamiętać, a mianowicie to, że kocham cię i jestem tego pewny jak niczego innego w życiu.
-Wiesz co, chciałam wyjechać do Stanów bo nic mnie tutaj nie trzyma, ale teraz wiem, że mam tutaj moją drugą połówkę serca i stoi ona w ogródku Winiarskich i depcze im kwiatki - powiedziała ze śmiechem Marta
-Czy ty masz a myśli tego psa? - wskazałem palcem,na co dziewczyna wybuchła śmiechem
-Kocham cię wariacie.
Podszedłem bliżej Marty, spojrzałem jej głęboko w oczy i pocałowałem. Tak cholernie za nią tęskniłem. Teraz już na zawsze będziemy razem. Nigdy jej nie opuszczę.
-To co Wronka, chodź do domu na herbatę.
-Ja idę na herbatę ,a ty zabierasz swoje rzeczy. Chcę żebyś znowu się do mnie wprowadziła.
-Liczyłam na taką propozycje. 
A potem udamy się z wizytom do Kłosów, bo musimy wszystko im wyjaśnić. 
-No to chodź mój chłopaku.
-Tak jest moja dziewczyno, ale to pięknie brzmi.
Po sekundzie weszliśmy do mieszkania ze śmiechem na ustach, trzymając dłoń mojej ukochanej. 

Perspektywa Marty:
Po wypiciu kawy wraz z Winiarskimi zniosłam swoje walizki na dół i z uśmiechem zaczęłam dziękować Michałowi:
-Jeszcze raz Ci dziękuję Michał i tobie też Dagmara. Jesteście na prawdę wspaniali, a i obiecuję, że oddam wam całą kwotę...
-Już po sprawie Martuś - wtrącił się Andrzej - oddałem pożyczone pieniądze Winiarowi i jest już git.
-Jak to? Zwariowałeś? Przecież to ja pożyczyłam a nie ty!
-Oj tam.
-Dobra kochani nie kłóćcie się tylko jedźcie do Olki i Karola wszystko im wyjaśnić. Bo jutro wylatują oni na wakacje.
-No dobra to na razie. 
Ucałowaliśmy się z przyjaciółmi i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Do bagażnika włożyliśmy moje walizki i ruszyliśmy do domu Karola. Nasza jazda trwała w milczeniu. Byłam trochę zła na Andrzeja, że spłacił mój dług ale byłam też prze szczęśliwa, że teraz już będziemy razem. 
-Co jest Kitka?
-Kitka? - zaśmiałam się
-No co? Chyba mogę tak mówić do osoby która kocham. - powiedział i splótł nasze dłonie
-Tęskniłam za tobą wiesz? 
-Ja tobą też.
-A wiesz co śmieszne jest to, że jak do tej pory nigdy nie byliśmy parą nawet rok. Nasze bycie razem zawsze trwało po kilka miesięcy i rozpadał się. I tak w kółko. Boję się, że znowu się to powtórzy.
-Nie kochanie, ja wiem, że teraz będzie zupełnie inaczej. Będziemy razem zawsze. Obiecuję ci, a teraz wysiadaj bo już jesteśmy.
-Andrzej, wiesz, że to będzie trudna rozmowa i wyjaśnienie tej całej nienormalnej historii.
-Jestem tego świadomy ale to nasi przyjaciele i na pewno będzie dobrze - powiedział siatkarz i uśmiechnął się 
Wysiedliśmy z samochodu. Byłam bardzo zestresowana co od razu zauważył Wronka. Złapał moją dłoń i zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Po kilku sekundach ujrzeliśmy Olę.
-Cześć - powiedziałam jednocześnie z Andrzejem na co on się uśmiechnął
-Hej, o co chodzi? Wejdziecie?
-No po to przyjechaliśmy bo musimy wam coś wyjaśnić. Jest Karol?
-Tak rozbierzcie się, a ja go zawołam.
Po 5 min. siedzieliśmy w salonie i wraz z Wroną opowiedzieliśmy od początku do samego końca jak to wszystko było. Ich miny były zdziwione i gdy skończyliśmy opowiadać zapadła cisza, którą przerwał Andrzej:
-Wierzcie nam lub nie. Chcieliśmy, a w zasadzie to ja chciałem wam udowodnić, że Marta jest i zawsze była w uczuciach do mnie zawsze szczera. Mogła wszystko od razu powiedzieć i nie kłamać, ale no cóż zrobiła jak zrobiła. Wiem jedno kocham ją, a ona mnie. I wy jako nasi przyjaciele musicie Marcie to wszystko wybaczyć. 
-Och Andrzeju wierzymy w każde wasze słowo i przepraszamy za nasze zachowanie. Ja myślałem, że Marta na prawdę cię zdradza i Ciebie też przepraszam Marta zachowałem się kretyńsko. 
-Dobra to może koniec już tego przepraszania co? My wybaczyliśmy wam, a wy nam. Więc przyszedł czas na uczczenie tego. Co wy na to? - spytała z uśmiechem Ola
-Według mnie to jest idealny plan ale dzisiaj nie mogę bo jutro mam trening. Ale może weekend?
-Sorry Wroniasty, ale jutro po południu lecimy z Olą do Grecji.
-Nie no okej. Zgadamy się jak wrócicie czy coś. No to zbieramy się Marta.
-To miłych wakacji kochani. - powiedziałam
Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i już siedzieliśmy w samochodzie, jadąc do domu Andrzeja. Byłam bardzo szczęśliwa na reszcie wszystko już jest na swoim miejscu. Patrzyłam na środkowego, który był skupiony na drodze. 
-Czemu mnie pożerasz wzrokiem - zapytał przygryzając wargę
-Bo jesteś mega przystojnym mężczyzną. I kocham cię.
-Ja ciebie również.
Po kilku minutach byliśmy już w domu siatkarza. Walizki położyłam w salonie i ściągnęłam kurtkę i buty. Gdy wszedł Andrzej spojrzałam na niego.
-I co teraz? - spytałam delikatnym głosem
-A co by chciała moja pani? - powiedział i złapał mnie w talii.
Ja nie odpowiedziałam tylko zaczęłam go całować. Wziął mnie na ręce i udał się w kierunku sypialni. Tam zaczęliśmy się całować jak szaleni. Oboje byliśmy siebie spragnieni. Powoli Zaczęłam ściągać koszulkę z Andrzeja, a on nie był mi dłużny. Gdy zostaliśmy w samej bieliźnie siatkarz przerwał nasze pocałunki i zapytał:
-Jesteś tego pewna?
-Jak nigdy w życiu. - wyszeptałam
Nasze języki znowu zaczęły toczyć wojnę i Andrzej przejął inicjatywę.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 41

Perspektywa Andrzeja:
Przebudziłem się około godziny 8:30, ubrałem dresy i zacząłem robić sobie śniadanie. Podczas jedzenia zadzwonił mój telefon:
Mama
-Cześć syneczku. Co tam u ciebie słychać? Dawno się nie odzywałeś.
-Cześć mamo, a leci jakoś, ale nie za bardzo mam czas teraz na rozmowę. Za 10 minut muszę wyjść na trening.
-Oczywiście Andrzejku, dzwonię po to żeby zaprosić ciebie i Martusię w weekend na obiad. Co wy na to?
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Ja teraz mam dużo treningów a Marta dużo pracy. Więc raczej nie wpadniemy.
-No proszę cię synku.
-Muszę kończyć. Przepraszam. Pa.
Rozłączyłem się i usiadłem przy stole. Nie mogę powiedzieć mamie o naszym rozstaniu, nie teraz. Po chwili rozmyślania ubrałem kurtkę i udałem się na trening. Po 10 minutach byłem już w szatni i przebierałem się w ubrania treningowe. Gdy wychodziłem z szatni spotkałem Michała.
-Siema - przywitałem się z przyjacielem 
-Cześć. Ej poczekaj masz dzisiaj czas po treningu?
-No planów żadnych nie mam więc tak, a co na randkę chciałeś się umówić? Daga chyba będzie zazdrosna - zaśmiałem się a Winiar wraz ze mną 
-Nie, ale muszę z tobą pogadać. To co? O 11 w barze?
-Spoko. 

Perspektywa Marty:
Obudziłam się o 8. Ubrałam czyste ciuchy i ogarnęłam swoje włosy. Zeszłam na dół do kuchni przyrządzić śniadanie. W pomieszczeniu siedział już Michał:
-Hej, jak się spało?
-Cześć, średnio a nawet bym powiedziała, że źle. Chcesz kawę?
-Możesz zrobić. Marta siadaj chyba musimy porozmawiać.
-No dobrze. Przepraszam, że tak wam na głowę wparowałam ale nie miałam dokąd pójść, ja obiecuję ci, że do niedzieli wyniosę się.
-Nie to nie o to chodzi. Ja chcę ci pomóc i możesz tutaj zostać tak długo ile będziesz potrzebowała.
-Dziękuję ci Michał jesteś najlepszy.
-A teraz do rzeczy. Muszę ci pomóc i chcę pogadać z Andrzejem. 
-To nic nie da, on uważa mnie za kłamcę, oszustkę i egoistkę.
-Załatwię to obiecuję ci. A ty masz tak nie mówić, chciałaś dobrze, chciałaś chronić Andrzeja no ale wyszło jak wyszło. Dobra zmykam na trening i na rozmowę z Wronką.
-Nie musisz tego robić...
-Ale chcę, przecież oboje się kochacie. Do zobaczenia. I nie martw się.
-Na razie. - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi za siatkarzem. Po chwili do kuchni wparował Oliwier i Antoś, a ja od razu wzięłam się za przygotowanie śniadanie dla nich. 

Perspektywa Andrzeja:
Po skończonym treningu i przebraniu się, wyszedłem z hali i udałem się do samochodu. Po kilkunastu minutach znajdowałem się pod swoim domem. Szybko zjadłem dwie kanapki i wybrałem odpowiednie ubrania. Parę minut przed godziną 11 udałem się do baru Michała. Gdy wszedłem do środka, przyjaciel już na mnie czekał. Przywitałem się z nim i zamówiłem kawę:
-No to o czym chciałeś pogadać? - spytałem biorąc łyk kawy
-Muszę komuś pomóc, a w zasadzie to... dobra powiem prosto z mostu chciałbym porozmawiać o tobie i Marcie.
-Ten temat jest zamknięty. 
-Ale dlaczego? Nie kochasz już jej?
-Kocham, ale nie mogę kochać kogoś kto mnie zdradził rozumiesz?
-Ona cię nie zdradziła. Andrzej...
-Nie broń jej Michał, przecież Ola wszystko widziała. A Marta nie ma nawet odwagi by się przyznać tylko wymyśla jakieś historie o szantażu.
-Tylko, że ta niby zmyślona historia jest prawdziwa.
-Co ty pieprzysz? 
-Stary, ona mi wszystko opowiedziała tylko zabroniła mówić komu kolwiek. Marta była szantażowana przez tych bandytów, musiała spłacić dług swojego ojca. Jednak skąd miała wziąć tak dużą kwotę? Oni zagrozili jej, że albo ciebie albo Olkę zabiją, Marta was chroniła podczas gdy sama musiała chodzić na spotkania biznesowe z tym oblechem,w końcu nie wytrzymała i powiedziała mi wszystko. 
-Czekaj czekaj, czyli nadal jest szantażowana?
-Nie, pożyczyłem jej pieniądze i ci bandyci odczepili się od niej.
-Nie wierzę w to wszystko - powiedziałem zdezorientowany 
-Ale to prawda, ona nigdy cię nie zdradziła.
-Czyli wtedy w Łodzi była z tym bandytą i w tym samochodzie pewnie też, na pewno zmusił ją do pocałunku... Boże święty, a ja jej takie słowa powiedziałem. Michał wiesz może gdzie ona teraz jest?
-Jest u mnie, to co jedziesz?
-No pewnie, że tak. Chodźmy!
Siedząc w samochodzie nadal nie dowierzałem, że to na prawdę jej się przydarzyło. Ona swoje życie i swój szacunek poświęciła dla mnie, a ja byłem taki głupi, tak ją zraniłem swoimi słowami. Znowu wszystko zepsułem, wiem jedno muszę z nią porozmawiać i wszystko naprawić, przecież w końcu ją kocham. 

Perspektywa Marty:
Siedziałam w salonie i wpatrywałam się w ekran telewizora. Ubrana byłam w dresy, a na głowie miałam niedbale uczesaną kitkę. Całą noc nie spałam tylko myślałam co dalej robić ze swoim życiem. Tutaj już nie trzyma mnie nic, przyjaciół nie mam, miłość straciłam więc postanowiłam, że w niedzielę wieczorem polecę do Stanów, do swojej koleżanki z czasów studenckich. Tam znajdę dom i pracę i zacznę na nowo swoje życie. Moje błogie rozmyślanie przerwała Dagmara:
-Dziewczyno rusz zgrabny tyłeczek z tej kanapy.
-Przepraszam cię Daga.
-No coś ty , za co?
-Że tutaj jestem, wiesz co ty i Michał jesteście na prawdę wspaniałymi ludźmi.
-Dziękuję ci kochana, ale ty też jesteś  super dziewczyną i nie możesz się załamywać. Musisz zawalczyć o swoje marzenia. 
-Cześć, już jestem. - krzyknął Michał wchodząc do mieszkania.
-Hej kochanie obiad na stole.
-A zapomniałbym, Marta masz gościa. Nie chciał wchodzić i czeka na dworze.
-Niech czeka do wieczora, nawet gdyby to był Bóg nie wyszła bym. Nie chcę z nikim gadać. 
-Tak? Idź, to Andrzej. Jak obiecałem tak zrobiłem.
-Matkoo... ale ja okropnie wyglądam! Zresztą nie ważne lecę.
Bardzo się ucieszyłam słysząc, że to przyjechał Wrona. Tak bardzo stęskniłam się za jego widokiem, on musi zrozumieć, uwierzyć w to wszystko, muszę go odzyskać. Wyszłam przez drzwi i ujrzałam go stojącego przy bramie. Był odwrócony plecami więc gdy tylko usłyszał zamykanie drzwi momentalnie się odwrócił, a nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Podszedł bliżej cały czas na mnie patrząc. Jego twarz była przerażona, a z jego oczu nie mogłam niczego wyczytać. Staliśmy tak na przeciw siebie, patrzą sobie w oczy, ta cisza która trwała nie była uciążliwa, ale była tą ciszą na którą tyle czasu czekałam. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 40

Perspektywa Marty:
Siedziałam na dywanie i pakowałam ostatnie ubrania. Zapakowałam wszystkie kartony do swojego samochodu i weszłam jeszcze raz do mieszkania Wronki. Usiadłam przy kominku i wzięłam do ręki zdjęcie siatkarza. Z moich oczu poleciały łzy, próbowałam się do niego dodzwonić ale on nie odbierał. Muszę jakoś z nim się skontaktować i powiedzieć calutką prawdę. Podniosłam się z podłogi, zamknęłam drzwi do mieszkania, wsiadłam do samochodu i udałam się w kierunku domu Karola. Muszę oddać mu klucze i może przekonam ich, żeby powiedzieli mi gdzie jest Andrzej. 

Perspektywa Karola:
Siedziałam przy stole i jadłem wraz z Olą obiad. Byłem zdenerwowany bo Andrzej od 3 dni nie odbierał ode mnie telefonu. Olka załamała się całkowicie ponieważ straciła przyjaciółkę. Ta cała sytuacja była nie do zniesienia. W pewnej chwili nasze rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Zerwałem się na równe nogi i z głową pełną obaw poszedłem otworzyć drzwi. Gdy to uczyniłem moim oczom ukazał się Andrzej.
-Andrzej - powiedziałem i przytuliłem się do przyjaciela
-Cześć Karol. Mogę wejść?
-Jasne! Wchodź. a gdzie ty się w ogóle podziewałeś?
-U Wojtka byłem, musiałem odciąć się od tego wszystkiego.
-Rozumiem. 
-No nareszcie Andrzej! Tak się cieszę, że nareszcie wróciłeś!- powiedziała Ola i rzuciła się na Wronkę
-Mi też Cię miło widzieć Olu. 
-To co zjesz z nami obiad? - spytała dziewczyna z uśmiechem 
-Nie przepraszam was ale przyjechałem tylko po klucze do domu i zmykam do Bełchatowa. Nie mam zbytniej ochoty przebywać w Warszawie.
-No jeszcze twoich kluczy nie mamy. Marta jeszcze ich nie przywiozła. 
-Już przywiozła - wtrąciła Ola i wskazała palcem na okno
-Nie chcę z nią gadać okej? Pójdę do góry. 
-Dobra stary, załatwię to.
Gdy Wrona udał się na piętro otworzyłem drzwi w których już stała Marta.
-Cześć Karol - uśmiechnęła się niepewnie 
-Cześć. Masz kluczę? 
-Tak proszę. Widzę, że jest tutaj samochód Andrzeja...
-Ale jego nie ma. Spieszę się na razie!
-Karol. Proszę Cię, pozwól mi z nim porozmawiać. 
-Powiedziałem przecież, że nie ma go! A nawet gdyby tutaj był to nie chciał by z tobą rozmawiać. Więc idź już!
-Nie! Ja tutaj na niego poczekam. O cześć Olu. - powiedziała Marta widząc Olę za moim ramieniem
-Przepraszam ale nie będę z tobą rozmawiać. 
-Zawołaj chociaż Andrzeja, proszę cię ja muszę z nim porozmawiać. 
-Marta przestań! Powiedziałem ci już... - nie zdążyłem dokończyć bo tuż obok mnie pojawił się Wronka
-Idźcie do domu, my tutaj porozmawiamy.

Perspektywa Andrzeja:
Patrzyłem na nią a ona na mnie. Czułem wszystkie emocje na raz: miłość, obrzydzenie, nienawiść, przyjaźń, smutek. Przez chwile oboje tkwiliśmy w milczeniu. Widziałem w jej oczach niepewność i strach. 
-Dlaczego? - spytałem cichym głosem 
-To nie tak jak wszyscy myślicie. 
-Kochałem cię wiesz? Byłaś dla mnie całym światem, chciałem z tobą spędzić całe życie. 
-Proszę cię nie mów w czasie przeszłym - powiedziała ze łzami w oczach.
-Ale to jest przeszłość. Zrozum ja wybaczyłbym wszystko, ale nie zdradę. Co zrobiłem źle? 
-Nie zdradziłam cię do cholery!!
-To co? Olka to wymyśliła??!!!
-Tak całowałam się z tym facetem...
-To mi wystarczy, nie chcę znać szczegółów.
-Daj mi kurwa dokończyć! Nie zdradziłam cię! To było zupełnie inaczej. Ja byłam szantażowana! Pamiętasz dług mojego ojca? Ja go musiałam spłacać. Ty nawet nie wiesz przez jakie ja piekło przeszłam!
-Całkiem niezła bajka!! Wiesz co? Jesteś największym błędem mojego życia!! Nie pisz, nie dzwoń i nie pojawiaj się w moim życiu nigdy więcej!! - wykrzyczałem po czym wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Zmierzałem coraz szybciej w kierunku Bełchatowa. Te wszystkie jej bajki i kłamstwa są żenujące. Nie wierzę w ani jedno jej słowo! Szantażowana była? Bzdura, przecież zgłosiłaby to na policje albo od razu mi powiedziała. Głupia przecież nie jest. To koniec definitywny koniec! Po około 2 godzinach byłem w Bełchatowie. Wszedłem do mieszkania i rozpakowałem swoje rzeczy. Wyjąłem kieliszek i zrobiłem sobie drinka po czym wyciągnąłem album i wyjąłem zdjęcia Marty albo nasze wspólne. Wziąłem łyka trunku i wszystkie fotografie wrzuciłem do ognia który palił się w kominku. 

Perspektywa Marty:
Jeździłam po Warszawie w kółko. Nie wiedziałam dokąd mam iść. W hotelu za drogo, rodziców nienawidzę, nikogo z Warszawy nie znam. Po paru minutach myślenia zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie miałam już na nic siły, najchętniej skoczyłabym z mostu. Przypomniałam sobie, że mam jeszcze Michała. Od razu pojechałam w kierunku jego domu. Przez całą drogę w moje głowie brzęczały słowa Andrzeja. Gdy go zobaczyłam moje serce stanęło a nogi same chciałe  iść w jego stronę. Będąc pod domem Winiara z lekką obawą zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Dagmara:
-Marta? Co ty tu robisz? Płakałaś? Co się stało?
-Mmoge u was przenocować? - zapytałam drżącym głosem
-Jasne, wchodź. Michał zejdź na dół.
-No co tam kochanie? Jejku Marta co się stało?
-To koniec! - wybuchnęłam płaczem i wtuliłam się w siatkarza
-Co ty gadasz Martuś? Jaki koniec?
-Spotkałam się dzisiaj u Karola z Andrzejem i powiedziałam mu całą prawdę, a on...on nie uwierzył. Co ja mam teraz zrobić?
-Nie wiem, na prawdę nie wiem. 
-Mam dosyć tego pieprzonego życia! Nic nie może być dobrze, wszystko musi się walić. Ja tego nie wytrzymam! Tak bardzo go kocham ale już nic nie mogę zrobić...
-Ciii, spokojnie ja coś wymyślę. A teraz chodź zjesz coś.
-No właśnie chodźcie raz dwa - powiedziała żona Michała - A ty kochana możesz tutaj zostać tak długo jak zechcesz. 
-Dziękuję wam za wszystko, ale przepraszam nie jestem głodna pójdę się położyć.
-No jak chcesz, to miłych snów.
Leżałam przykryta kocem i patrzyłam w okno. Widziałam cudowny księżyc w pełni, rozmyślałam jak to dalej będzie. Jak ja sobie poradzę. Gdy ogarniało mnie już wielkie zmęczenie spojrzałam ostatni raz w księżyc i szeptem powiedziałam "Kocham Cię Andrzej"

Perspektywa Andrzeja:
Był już wieczór, spaliłem wszystkie zdjęcia oprócz jednego, tego na którym była tak radośnie uśmiechnięta, taka szczęśliwa. Schowałem zdjęcie do portfela i poszedłem się położyć. Gdy tak leżałem całe zmęczenie dzisiejszego dnia dało o sobie znać. Zerknąłem jeszcze w okno i ujrzałem przepiękny księżyc w pełni. Uwielbiam takie wieczory. Spojrzałem jeszcze raz i powiedziałem "Kocham Cię Marta" 

poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział 39

Perspektywa Karola:
Siedziałem na łóżku i nie wierzyłem, że to co mi powiedziała Ola jest prawdą. Nie mam pojęcia jak o tym wszystkim powiedzieć Andrzejowi, ale muszę to zrobić on nie może być okłamywany. Moje rozmyślanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Zobaczyłem uśmiechniętego Wronkę.
-O stary, ale się nabiegałem. Jutro idziesz ze mną i nie chcę słyszeć odmowy.
-Andrzej muszę z tobą poważnie pogadać. 
-No mów śmiało.
-Ale usiądź lepiej.
-No siedzę, więc możesz już mówić. Stało się coś? Bo minę masz taką jakby ktoś umarł. - zaśmiał się Wrona
-Ola do mnie dzisiaj dzwoniła.
-I?
-Ona widziała Martę 2 dni temu w Łodzi w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. 
-To niemożliwe, przecież wtedy razem we dwie były na zakupach.
-Właśnie, że nie. I dzisiaj Ola widziała ich przed siłownią w samochodzie, i oni... się całowali.
-Cco?
-Przykro mi stary, wszystko na to wskazuję, że Marta cię z kimś zdradza.
-To niemożliwe... to na pewno nie była ona - mówił Andrzej coraz bardziej załamanym głosem
-Andrzeju Ola by mnie nie okłamała.
-Ja..ja muszę wyjść. - powiedział i wybiegł z pokoju a ja wziąłem kurtkę i podążyłem za nim. 

Perspektywa Andrzeja:
To nie możliwe, to jest jedno wielkie kłamstwo! To nie może być prawda! Biegłem przed siebie, a w mojej głowie krążyło 1000 myśli. Po kilkunastu minutach biegu usiadłem na ławce, a z moich oczu wyleciały łzy. W pewnej chwili przysiadł się do mnie Karol. Siedzieliśmy w milczeniu, ja płakałem jak małe dziecko, a on patrzył się w swoje buty. Po chwili przerwałem ciszę i spokojnym głosem powiedziałem:
-Dlaczego? Powiedz mi to...
-Gdybym tylko znał odpowiedź na to pytanie Endrju.
-Wszystko jest do dupy, ja, moja kariera, moje całe życie. 
-Nie mów tak okej? 
-Ale taka jest prawda, kobieta którą kocham zdradza mnie, a trener powiedział, że niestety jestem najgorszym ze środkowych i raczej nie będzie mnie w kadrze. 
-Wszystko będzie dobrze.
-Chcę zostać sam. Idź proszę cię. - spojrzałem na Karola, a ten przytulił mnie i odszedł.
Zostałem sam, siedziałem na tej ławce do późnego wieczora i wcale nie miałem ochoty się nigdzie ruszać. Jeszcze dzisiaj się spakuje i jutro już mnie tutaj nie będzie. Muszę uwolnić się od tych problemów, bo inaczej zwariuję. Wstałem i ruszyłem do hotelu. Od razu udałem się do pokoju trenera. Po zapukaniu wszedłem do środka.
-Chciałbym jutro wyjechać. 
-Jak to? Wrona, co ty? Przecież masz jeszcze szanse.
-Nie skorzystam, nie teraz. Stephan zrozum cały świat mi się posypał na głowę. 
-A twoje marzenia?
-Muszę na razie odłożyć je na bok. Przepraszam, że cię zawiodłem trenerze. Jutro rano wyjeżdżam. Do widzenia.
-Endrju, jako twój przyjaciel chcę ci powiedzieć, że jeśli to przez kobietę to jedź i walcz o nią.
-Nie, już nie mam o co i dla kogo walczyć. 

2 dni później
Perspektywa Marty:
Wstałam w świetnym nastroju, na dworze słońce świeciło całym swoim blaskiem, a ptaki pięknie ćwierkały wspaniałą melodię. Teraz już mogę normalnie żyć i nie mieć zmartwień. Dzisiaj na reszcie Andrzej wraca ze zgrupowania. Od rana przygotowywałam dla nas przepyszny obiad. Tak bardzo się za nim stęskniłam, ale zarazem martwiłam bo nie odbiera telefonu od 2 dni. Siedziałam w pokoju i przeglądałam gazetę, gdy mój telefon zaczął dzwonić:
Michał
-Hej Marta. I jak tam?
-Cześć, a wiesz, że wspaniale. 
-A jak z tymi bandziorami?
-Dałam im te 50 tys. i odczepili się. 
-To cieszę się bardzo. A powiesz o tym Andrzejowi?
-Nie, nie chcę go martwić. A poza tym już jest po sprawie więc nie ma o czym gadać. I myślę, że ty też nic nie powiesz?
-Nie powiem, chociaż uważam, że powinien wiedzieć. 
-Lepiej nie.  I tak poza tym to jeszcze raz ci dziękuję, i oczywiście spłacę wszystko jak najszybciej.
-Spokojnie nie musisz się spieszyć. Uciekam już na trening pa.
-Pa.
Odłożyłam telefon i spojrzałam na zegarek. Była już 14, a Wronki nadal nie było. Wysłałam do niego SMSa, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Postanowiłam na chwilkę się położyć i usnęłam. Przebudziłam się o 16:47. Rozejrzałam się po domu lecz nikogo nie było, bardzo się zdziwiłam. Przebrałam się i postanowiłam pojechać do Oli. Po 20 minutach byłam na miejscu. Od razu na podwórku spostrzegłam samochód Karola. Zadzwoniłam do drzwi i po kilku sekundach moim oczom ukazała się Ola.
-Hej. 
-No cześć. 
-Kto przyszedł kochanie. - powiedział Karol i podszedł do Oli
-Cześć Karollo, miło cię wiedzieć - uśmiechnęłam się
-Ciebie tak średnio bym powiedział.
-Co? - zdziwiłam się - a tak w ogóle to nie wiecie gdzie zabłądził mój Wronka? 
-Twój? Hahaha proszę cię Marta, jesteś bezczelna.- powiedział zdenerwowany Kłos.
-O co ci chodzi Karol do cholery!
-On ma rację Marta, nie powinnaś w ogóle tutaj przychodzić. 
-Ola... o co chodzi?
-Ty jeszcze głupią udajesz?! - wybuchnął siatkarz - Jakoś jak zdradzałaś Andrzeja to taka głupia nie byłaś!
-Co proszę!!?
-Idź do tego swojego kochasia. A od mojego przyjaciela trzymaj się z daleka. Wiedziałem od samego początku wiedziałem jaka jesteś tylko, że Wronka nie chciał mnie słuchać.
-Nie mam żadnego kochanka co ty sobie wymyślasz?
-Marta błagam cię skończ kłamać. My wszystko już wiemy i Andrzej też - wtrąciła się Ola - Widziałam cię z nim przed siłownią, więc proszę cię więcej nie kłam i nie przychodź tutaj.
-A i Wrona kazał mi przekazać, że do końca tygodnia masz się wyprowadzić z jego mieszkania. W sobotę wieczorem chcę widzieć kluczę. Cześć! - powiedział Karol i zamknął mi drzwi przed nosem.
Po wróceniu do mieszkania, usiadłam na podłodze i nie wiedziałam co robić. Wiem jak to wszystko wyglądało ale Olka nie musiała od razu mówić Andrzejowi. Mogłam jej powiedzieć prawdę. A teraz? Teraz straciłam wszystko, straciłam moją miłość i chyba już bezpowrotnie. 

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 38

Perspektywa Marty:
-Co? - spytał zszokowany Michał
-Nic nic - powiedziałam po cichu i ruszyłam w stronę swojego mieszkania
-Poczekaj Marta - podbiegł do mnie Winiar - w tej chwili powiesz mi o co chodzi 
-Bo ja...ja mam kłopoty i to cholernie wielkie. Potrzebne mi są te pieniądze, błagam Cię pomóż mi - powiedziałam ze łzami w oczach
-Okej, ale tylko wtedy kiedy mi wszystko opowiesz.
-Michał ale proszę cię nie mów nic Andrzejowi, Karolowi czy nikomu innemu.Masz to zachować dla siebie.
-Dobrze, a teraz mów wszystko
Opowiedziałam całą historię z moim ojcem i szantażem i propozycją tego bandziora i o wczorajszym wieczorze i o pieniądzach. Gdy skończyłam spojrzałam na siatkarza, który miał nieciekawą minę.
-To jak pomożesz mi?
-Oczywiście, że tak Marta. Jutro rano ci przywiozę kasę, ale powiedz mi dlaczego nie zgłosiłaś tego na policję?
-Bałam się rozumiesz? Nie o siebie ale o Andrzeja, ja nie mogłam pozwolić, żeby jemu się coś stało.
-Gdy Wrona się dowie...
-Nie dowie się!Nigdy! Obiecaj mi to!! - powiedziałam przez łzy.
-Obiecuję, a teraz zmykaj do domu bo zaczyna padać. Jutro o 9 będę.
-Dziękuję Ci Michał. - powiedziałam i wtuliłam się w Winiarskiego 

Perspektywa Oli:
Była już godzina 18:45, a ja przez cały dzień nie mogłam się dodzwonić do Marty. Cały czas nie daje mi spokoju ta cała historia z tym facetem, czy ona na prawdę zdradziła Andrzeja? On by tego nie przeżył. Nie zastanawiając się dłużej ubrałam kurtkę wzięłam kluczyki i ruszyłam do mieszkania Marty. Po 20 min byłam na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi i po kilku sekundach moim oczom ukazała się Marta:
-Ola? Co ty tu robisz?
-A tak wpadłam spytać jak tam u rodziców i w ogóle.
-Wchodź. Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki, a mogłabyś usiąść?
-No dobraa
-Musimy poważnie porozmawiać. Wiem już wszystko.
-Ale co? - spytała lekko zdenerwowana Marta
-Widziałam cię dzisiaj w Łodzi z tym facetem. Kim on był?
-Śledziłaś mnie?
-Oczywiście, że nie. Przez przypadek tam tędy przechodziłam. To co odpowiesz na moje pytanie?
-Pytał się mnie o drogę.
-Taa i dlatego szliście złapani za ręce?
-Jejku Ola to dawny kolega.
-Jakoś ci nie wierzę...
-Co to w ogóle za śledztwo?!
-Bo Andrzej to mój przyjaciel i nie pozwolę, żebyś go zraniła! 
-Ty myślisz, że ja go zdradzam?! To na prawdę był dawny kolega i spotkaliśmy się przypadkiem to mnie zaprosił na kawę. Nawet nie mam jego numeru.
-Marta..
-Mówię ci, że to było jednorazowe spotkanie, kocham tylko i wyłącznie Andrzeja. A teraz przepraszam Cię ale strasznie głowa mnie boli.
-Przepraszam Marta, ja tylko chciałam mieć pewność, to idę pa.

Perspektywa Marty:
Rano wstałam wcześnie, ubrałam się i czekałam na Michała, który po paręnastu minutach przyszedł
-Hej tutaj masz calutkie 50 tysięcy. 
-Dziękuję ci jeszcze raz. 
-Nie ma sprawy, iść z tobą?
-Nie, załatwię to sama.
-Tylko uważaj na siebie. Lecę pa
-Pa.
Gdy tylko Michał poszedł wysłałam SMSa do Kamila:
-Cześć, możemy się spotkać teraz?
-Hej skarbeczku, ależ oczywiście. Gdzie?
-Czekaj w samochodzie obok siłowni.
-Okey.
Ubrała buty i ruszyłam wolny spacerkiem z głową pełną obaw. Gdy byłam prawie przy budynku siłowni, zauważyłam, że Kamil już czeka. Gdy tylko mnie zobaczył wysiadł z samochodu i pocałował w policzek na powitanie
-Stęskniłem się żabciu.
-Możemy wsiąść do samochodu?
Miałam już mówić o pieniądzach ale Kamil zaczął:
-Cholera Tomek idzie. Całujmy się!
-Co czemu??
-To mój wróg a ja mu powiedziałem, że mam super laskę.
Powiedział i zaczął mnie zachłannie całować.
-Dzięki Marta, a tak w ogóle to dzisiaj nadszedł czas na seks wiesz o tym? Mam na ciebie wielką ochotę... A ty nie możesz protestować.
-Mam 50 tysięcy więc o seksie możesz sobie tylko pomarzyć.
-Co?
-Tak, proszę - podałam mu torbę z pieniędzmi - ja już dług spłaciłam więc trzymaj się ode mnie z daleka obleśna świnio!
-Poczekaj! - powiedział i złapał mnie za rękę - nie chciałabyś ze mną być? Przecież jestem bogaty, przystojny i chyba cię pokochałem.
-Haha śnisz sobie gnojku! Ja kocham tylko Andrzeja, więc dowiedzenia.
-A idź dziwko, znajdę sobie lepszą.
Powiedział i gdy tylko wysiadłam odjechał z piskiem opon. Nareszcie się od niego uwolniłam, teraz już mogę spokojnie żyć. W dobrym humorze ruszyłam do cukierni kupić jakieś słodkości.

Perspektywa Oli:
Wstałam rano całkiem wcześnie. Ubrałam się i zjadłam śniadanie. Po paru minutach oglądania TV postanowiłam udać się na siłownię trochę poćwiczyć. Zabrałam strój oraz butelkę z wodą i ruszyłam. Gdy zaparkowałam przed siłownią i chciałam już wysiąść moją uwagę przykuła znajoma postać. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam Martę, na początku pomyślałam, że przyszła poćwiczyć, ale gdy tylko zbliżyła się do budynku z jakiegoś samochodu wysiadł ten sam facet z którym Marta była w Łodzi. Pocałował ja policzek, a potem oboje wsiedli do samochodu chłopaka. Ja cały czas ich obserwowałam. W pewnym momencie oboje zaczęli się zachłannie całować, a Marta nawet nie protestowała. Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Odpalił samochód i powróciłam do domu. Gdy siedziałam już w salonie od razu zadzwoniłam do Karola. 
-No hej Oleńko.
-Jesteś sam możesz gadać?
-Tak, Andrzej poszedł pobiegać. A co jest?
-Gadałam z Marta wczoraj.
-No jak ona ci to wyjaśniła?
-Że to niby stary kolega i że to było pierwsze i ostatnie spotkanie
-No to wspaniale.
-Ale Karol daj mi dokończyć! Dzisiaj rano przed siłownią widziałam ją dokładnie z tym samym facetem.
-Cholera...
-Oni się całowali i nie jak przyjaciele...
-Kurwa! Czyli ona na prawdę zdradza Andrzeja!
-Niestety ale tak...
-Powiem mu to, nie mogę tego ukrywać.
-Jasne, wiem przecież. A kiedy wracacie?
-Pojutrze koło południa. Dobra kończę bo muszę przemyśleć jak powiedzieć to wszystko Wronce.
-Dobrze, pa kochanie.
-Pa.
Po odłożeniu telefonu, położyłam się i zaczęłam nad tym wszystkim myśleć. Czemu Marta go zdradziła? Przecież tak zapewniała, że go kocha. Oboje tak o siebie walczyli... Nie wierzę, że to wszystko tak się skończy. Andrzej tego nie przeżyje...


sobota, 12 marca 2016

Rozdział 37

Perspektywa Marty:
Wstałam rano bardzo zmęczona całonocnym płakaniem. Udałam się do kuchni i zaparzyłam kawę. Po jej wypiciu i zjedzeniu sałatki, zadzwonił mój telefon:
Ola :*
-Hej Marta, mam pewną propozycję dla ciebie.
-Cześć kochana, no to zamieniam się w słuch.
-Jedziemy dzisiaj do Łodzi na małe zakupy co ty na to?
-Olu, przepraszam cię ale dzisiaj mam 3 dodatkowe wykłady, a wieczorem jadę do rodziców.
-Nie no okej, nic nie szkodzi pojadę sama. To pozdrów swoich rodziców i nie zanudź się na wykładach - powiedziała ze śmiechem Ola
-Postaram się, muszę kończyć pa.
Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie. Ciekawe gdzie ten gangster mnie zabierze. Może powinnam wszystko powiedzieć Andrzejowi,a potem zadzwonić na policje? Nie jednak nie mogę, gdyby Wronce się coś stało, ja nigdy bym sobie tego nie darowała. Może na tym spotkaniu nie będzie, aż tak źle? Po chwili mojego rozmyślania ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się "Gruby"
-Cześć piękna - powiedział i pocałował mnie w policzek
-Śmierdzisz gościu...
-Radzę ci się zamknąć. A tutaj są twoje ubrania, które Kamil kazał ci włożyć.
-Kamil?
-Szef, masz być na 15 gotowa, on po ciebie przyjedzie. I pamiętaj cały czas mam cię na oku.
Gdy facet poszedł zamknęłam drzwi, ubrania rzuciłam do pokoju i wybrałam numer Andrzeja:
-Cześć kochanie, stęskniłam się.
-Hej kotek, ja też. I co tam moja królewna będzie dzisiaj robiła?
-A jadę z Olą do Łodzi na małe zakupy.
-Haha wasze małe zakupy, to moje gigantyczne zakupy - zaczął się śmiać siatkarz
-Oj misiek ty głupiejesz w tej Spale. Jak długo jeszcze tam będziesz?
-Ok. 10 dni jeszcze, chyba, że będziemy dzielnie i sprawnie trenować to już za tydzień dostaniemy wolne.
-To cieszę się, a teraz idę się szykować powoli. Pa kochanie
-Pa księżniczko.
Gdy Andrzej się rozłączył dochodziła godzina 14. Postanowiłam wziąć gorący prysznic na rozluźnienie. Po 15 min. czułam się zdecydowanie lepiej. Rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż. Następnie poszłam do pokoju ubrać się. Wyciągnęłam z pudełka ubrania naszykowane przez Kamila w środku znajdowała się również karteczka: " Skarbie :* Wszystko ci naszykowałem i te wszystkie rzeczy chce na tobie widzieć, radzę ze mną nie igrać." Odłożyłam kartkę na bok i na początek wyjęłam z pudełka bieliznę, a właściwie tylko stringi bo biustonosza nie było. Ubrałam je i wyciągnęłam sukienkę. Gdy wszystko na siebie założyłam podeszłam do lusterka, wyglądałam dosłownie jak dziwka. No ale co mogłam zrobić? Nic. Po ok.10 min usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Kamil szybko wszedł do środka.
-Gotowa?
-Nie widać?
-Widać skarbie i powiem ci,że jesteś mega seksowna. Mam niezły gust nieprawdaż?
-Mogłeś wybrać coś bardziej zakrytego, całe cycki mi widać.
-O to chodzi - powiedział i złapał mnie za pierś
-Nie pozwalaj sobie Kamil! - powiedziałam i odepchnęłam jego rękę
-Bierz torebkę i chodź! 
Po chwili jechaliśmy już w stronę jak się okazało Łodzi, po 30 min. byliśmy już na miejscu. Kamil złapał moją rękę i powiedział:
-Teraz masz udawać laskę, która mnie kocha i masz być mega seksowna. 
-Dobra.
Po tej krótkiej wymianie zdań lekkim krokiem szliśmy do restauracji. 

Perspektywa Oli:
Chodziłam już po Łodzi 2 godziny. Kupiłam 2 pary spodni, 7 bluzek, 2 pary butów oraz parę kosmetyków. Po zaniesieniu zakupów do samochodu, spacerkiem udałam się do pobliskiej restauracji, która była tuż za zakrętem. W pewnej chwili dostrzegłam znajomą postać, przyjrzałam się bardziej, a moim oczom ukazała się Marta w dodatku w objęciach jakiegoś mężczyzny. Byłam bardzo zaskoczona bo przecież ona miała być na wykładach. Moje rozmyślanie przerwał dzwonek telefonu:
Andrzej.
-Cześć Olu.
-Hej Wronka.
-I jak tam zakupy? Marta nie nakupiła dużo? Jak ona w ogóle sobie radzi?
-Co? Zakupy?
-Noo, razem miałyście  do Łodzi na zakupy jechać, tak mi dzisiaj rano powiedziała.
-Aaa tak tak - skłamałam - w porządku u niej sory nie mogę gadać, jadę teraz samochodem pa.
Po tej rozmowie byłam jeszcze bardziej zszokowana. Czemu Marta wszystkich okłamuję? Nie mogę teraz powiedzieć o tym Andrzejowi. Muszę o tym pogadać z Karolem. Od razu ruszyłam do swojego samochodu i gdy tylko wsiadłam wybrałam numer Karola.
-Karollo możesz gadać? Nie ma z tobą Andrzeja?
-No mogę mogę, i nie ma jestem sam w pokoju.
-Mam mega problem.
-No to mów wszystko!
-Dzisiaj byłam  w Łodzi i Marta ze mną nie mogła jechać bo niby miała dodatkowe wykłady, a Andrzejowi powiedziała, że niby jest ze mną na zakupach.  wiesz co się okazało? Z 10 min. temu widziałam ją w obięciach jakiegoś przystojniaka. Marta zdradza Andrzeja!
-Co kurwa?!?!?!?!? Nie wieże! I co teraz?
-Właśnie nie wiem.
-Ola, nie mogę pozwolić na to, żeby Marta oszukiwała Andrzeja!!
-Ale on się załamie totalnie!
-Jestem jego przyjacielem i muszę mu o tym powiedzieć, dzisiaj wieczorem wszystko mu opowiem okej?
-Nie! Karol wstrzymaj się chociaż 2 dni, jak w tym czasie pogadam z Marta. Dobrze?
-No dobra, ale tylko 2 dni! Ani sekundy dłużej!
-Kocham cię skarbie.
-Ja ciebie też, kończę bo Wrona wraca. Pa
Po skończonej rozmowie, próbowałam sobie całą tą sytuację ułożyć powoli w głowie. Może to był jej kolega z uczelni, albo jakiś stary przyjaciel?

Perspektywa Marty:
Po 3 godzinach siedzenia w restauracji i udawania zakochanej w Kamilu, nareszcie spotkanie dobiegało końca:
-No to panie Kamilu, naszą umowę podpiszemy w następnym tygodniu. Dziękuję za wspaniały wieczór, a i proszę częściej przyprowadzać panią Martę, bo jest na prawdę szałową dziewczyną. Mam nadzieję, że niedługo dostanę zaproszenie na wasz ślub.
-Ależ oczywiście panie Darku, ja z moją myszeczką kochamy się bardzo więc ślub zbliża się wielkimi krokami. - powiedział i złapał mnie za pośladek
-Kamilku nie w miejscach publicznych.
-Pani Marto mi to w ogóle nie przeszkadza. A i pojutrze mamy taką dyskotekę, że wszystkie panie przychodzą w bieliźnie, więc serdecznie zapraszam. 
-Na pewno wpadniemy, moja Martusia wygląda w bieliźnie mega seksownie.
-Nie wątpię. To do zobaczenia.
Pożegnaliśmy się z panem Darkiem i ruszyliśmy w drogę powrotną do Bełchatowa.
-Podaj adres.
-Spoko wysadź mnie tutaj, chcę się przewietrzyć.
-To pojutrze masz być gotowa na imprezę.
-Nie, nie zgadzam się - pojedyncza łza poleciała mi po policzku - na jutro przyniosę ci 50 tys. zł i zostawisz mnie w spokoju.
-Hahah ty w tydzień nie umiałaś załatwić 10 tys. a teraz w jeden wieczór chcesz załatwić 50 tys? No dobra, czekam o 12 w galerii.
Szybko wysiadłam z samochodu, który z piskiem opon odjechał. Usiadłam na ławce a z moich oczu wylał się potok łez. Jak ja załatwię tą kasę? Nie wiem ale na pewno coś wymyślę. Byłam tak załamana, że nie miałam siły wstać i iść do domu. Siedziałam na ławce i ryczałam jak małe dziecko. Nagle ktoś do mnie się dosiadł.
-Marta? - spytał ze zdziwieniem, jak się okazało Winiar
-Mogę się do ciebie przytulić?
-Oczywiście. Co się stało?
-Nic, nie ważne...
-Dobrze cichutko już.
-Michał - podniosłam wzrok na siatkarza - masz może pożyczyć 50 tys. zł?

środa, 2 marca 2016

Rozdział 36

3 dni później 
Perspektywa Marty:
Dzisiaj jest ten dzień w którym mam spotkać się z tymi bandytami. Problem jest taki, że mam tylko 4 tys. Nie wiem co robić... liczyłam na to, że oni zapomnieli ale dziś rano dostałam wiadomość:
Od: Bandyci
Dzisiaj o 16. Już nie możemy się doczekać :*
Jacy oni są obleśni, te ich słówka, minki. Boję się i to cholernie. No ale co pójdę na to spotkanie z tym co mam, w końcu spotykamy się w miejscu publicznym więc nic mi nie zrobią.
Siedziałam przed TV, gdy zadzwonił Wronka
-Hej kochanie, jak tam?
-Hej, a siedzę i nudno bez ciebie. A u ciebie?
-Właśnie wróciłem z treningu, ale za 30 min mamy siłownię.
-To dobrze, kochanie masz być w formie i dostać się do 14.
-Oczywiście, że tak mała.
-Andrzej? Wiesz, że cię kocham?
-Ależ oczywiście, że wiem i ja ciebie też kocham.
-Jesteś największą miłością mojego życia.
-A ty moją. Tęsknie cholernie za tobą.
-Ja też, tak bardzo bym chciała się teraz w ciebie wtulić.
-Obiecuję ci, że jak tylko zgrupowanie się skończy to cię gdzieś zabiorę.
-Nie musisz, ważne jest to, żebyś tylko był. Nic innego się nie liczy.
-Idę wziąć prysznic. Kocham cię Marta. Pa
-Ja ciebie też, pa.
Po rozłączeniu się była 12 więc miałam sporo czasu, dlatego postanowiłam się chwilkę zdrzemnąć.

Perspektywa Andrzeja:
Po tej rozmowie byłem lekko zdezorientowany. Czemu ona tak nagle wyskoczyła z tym, że tak bardzo mnie kocha? A może po prostu tęskni.? Nagle zauważyłem jak Paweł stoi w progu oparty o drzwi i mi się przygląda.
-Co jest Zati? 
-Gadałeś teraz z nią? - powiedział smutno
-z Marta? No taak.
-Do mnie nawet już nie piszę... co ty w sobie masz stary?
-Ale jak? O co chodzi?
-No co jest w tobie takiego, że Marta ciebie wybrała? Dlaczego 3/4 nastolatek jest w tobie zakochane?
-Paweł, ja i Marta to na prawdę prawdziwa miłość, a co do reszty to sam nie wiem. 
-Wiem, że z tak wielką miłością nie wygram... ale ja ją na prawdę kocham. Wiem, że to dziwne, że akurat to tobie mówię...
-Spoko, wiem że byliście blisko zanim ja się znowu pojawiłem, ale ona uważa cię za przyjaciela. Wtedy przed twoim mieszkaniem gdy odjechałeś ona była załamana, ona myśli, że straciła cię, że straciła najlepszego przyjaciela. Musisz po zgrupowaniu się z nią spotkać i odnowić tą przyjaźń.
-Nie wiem czy dam radę.... też bardzo tęsknie za rozmowami z nią. Zawsze ona jedyna wiedziała jak mi doradzić, pomóc... a teraz... strasznie mi brakuje tej przyjaźni. I wiesz co spotkam się z nią i od nowa będziemy przyjaciółmi. Dzięki Endrju za tą rozmowę, to było mi potrzebne.
-Nie ma sprawy, zawszę możesz na mnie liczyć. A teraz chodźmy na tą siłownie bo nas Antiga zabije - powiedziałem ze śmiechem i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi. 

Perspektywa Marty:
Obudziłam się o 15. Szybko poszłam do łazienki się ogarnąć, zrobiłam lekki makijaż, przeczesałam włosy i przebrałam się i o godzinie 15:47 wyszłam z domu. Postanowiłam pojechać samochodem Wronki, więc po ok. 5 min byłam na miejscu. Weszłam do restauracji lecz tych gangsterów nigdzie nie było. W całym pomieszczeniu w ogóle nikogo nie było. Bardzo się zdziwiłam, ale usiadłam do stolika i spokojnie czekałam. Wreszcie jakaś kelnerka do mnie podeszła i zamówiłam szklankę soku. Po 10 minutach czekania do restauracji wszedł jeden z gangsterów "gruby". Podszedł bliżej i usiadł na przeciwko mnie
-Cześć księżniczko. Pięknie dzisiaj wyglądasz, ale mogłaś założyć coś seksowniejszego. - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem
-Daruj sobie...
-Ostraa, lubię takie. Dobra Marta za chwilę przyjdzie tutaj mój szef.
-Po co?
-Bo chciał osobiście się z tobą spotkać. Ale on nie lubi takich niegrzecznych dziewczyn. Więc na serio radzę ci mu nie pyskować, bo jest on zdolny wszystkiego. I uwierz mi, mówię ci prawdę. Dobra idzie.
Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam wysokiego bruneta. Gdy nas zauważył od razu podszedł.
-Spadaj gruby. - powiedział i zepchnął gangstera z krzesełka, chyba ten gruby na serio mówił prawdę
-No to ty jesteś Marta?
-Tak, to ja. 
-10 tysiaków, dawaj i wypada.
-Jaa... ja zdążyłam uzbierać tylko 4 tysiące. Dajcie mi tydzień a resztę wam doniosę. Obiecuję.
-Że co kurwa???!! Najpierw miałaś oddać 50 tys. ale ok, darowałem ci i zmniejszyłem sumę. Co ty mała dziwko sobie myślisz??! - wykrzyczał i wstał z krzesła.
Podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę. Przycisnął mnie do ściany i złapała mnie za gardło.
-Wkurwiłaś mnie i to bardzo!! Gruby chodź tutaj!! Trzymaj ją - powiedział i popchnął mnie w stronę gangstera, który od razy złapał mnie za ręce z tyłu.
-I co teraz szefie?
-Rób co chcesz, możesz się z nią trochę pobawić. 
Na te słowa zrobiło mi się niedobrze. Gangster zaczął mnie całować po szyi i macał mój tyłek.
-Przestań!! Proszę, oddam wam wszystko!! Dajcie mi czas do cholery!!
-Puść ją gruby. - na tą komendę mężczyzna mnie puścił - nie masz już czasu dziwko! Ale mam pewien pomysł. Jesteś bardzo ładną dziwką...
-Nie jestem dziwko gnoju!!
-Zamknij mordę suko! - wykrzyczał i uderzył mnie w twarz - także jak mówiłem jesteś bardzo ładna, dlatego możesz robić za moją prywatną osobę do towarzystwa.
-Co proszę? - powiedziałam ze łzami w oczach
-No będziesz robiła to co ja ci każe, dopóki nie spłacisz tych 50 tys.zł.
-Nie jestem dziwką - powiedziałam po cichu
-Wiem, ale od teraz będziesz - powiedział i uklęknął obok mnie łapiąc za kolano. - spokojnie słoneczko ja nie jestem, aż taki straszny. No i jeszcze jedno, radzę nie mieszać w to żadnej policji bo pożałujesz i ty i ten cały siatkarzyk. Rozumiesz?
-Ttak- powiedziałam przez łzy
-To jutro o 13 idziemy na spotkanie z ważnymi osobami i masz tam udawać szczęśliwą, ubrania ci jutro przyślę i masz w nich przyjść, a teraz gruby pojedzie za tobą i będzie cię miał na oku. To do jutra słoneczko - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Gdy tylko ten bandzior wyszedł wzięłam torebkę i ruszyłam do samochodu. Po ok. 10 min byłam w domu. Gruby zaparkował obok mojego samochodu i patrzył na każdy mój ruch. Weszłam szybko do mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Ściągnęłam buty i wybuchnęłam płaczem. Boże co ja teraz zrobię? Mam być dziwką tego gangstera?? W co ja się wpakowałam... Nie mogłam powstrzymać łez napływających do moich oczu. Nagle zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz Andrzeej <33 Musiałam odebrać. 
-Hej myszko jak tam minął dzień
-...
-Jesteś? Halo!
-Ttak jestem.
-Coś się stało? Dziwnie brzmisz.
-Nie nic, chyba będę chora. Opowiadaj co tam u ciebie?
-A wspaniale, coraz lepiej mi idzie gra i nawet dzisiaj trener mnie pochwalił. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę. Kocham cię skarbeczku mój.
-Ja ciebie też misiaku - powiedziałam i pojedyncza łza poleciała po moim policzku 
-Co ty dzisiaj taka mało rozmowna?
-Głowa mnie strasznie boli... kończę już kochanie. Odezwę się jutro. Pa
-Ale..
Wyłączyłam telefon i zrobiłam sobie herbatę, a moje oczy znowu zalane były łzami. 

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 35

Perspektywa Marty:
Po czterokrotnym usłyszeniu dzwonka wstałam z kanapy i powoli udałam się w stronę drzwi. Przełknęłam ślinę i trzęsącą ręką chwyciłam za klamkę.
-No nareszcie Marta, miałam już sobie iść - powiedziała Ola uśmiechem i weszła do środka.
-Jak dobrze, że to ty - odetchnęłam z ulgą - kawy?
-Tak poproszę, ale czekaj czekaj! Czy ty się bałaś otworzyć?
-Niee, tak tylko...
-Nie kłam! Widzę przecież, że jesteś cała roztrzęsiona.
-Idę zrobić kawę, rozgość się.
Weszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać gorący napój. Kurde, przed Olką niczego nie ukryję więc chyba będę jej musiała wszystko powiedzieć. Tylko czy to dobry pomysł? Nie mogę jej w to mieszać, muszę poradzić sobie z tym sama. Tak. Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby ci bandyci zaczęli też grozić i jej. Wzięłam dwa kubki z gorącą kawą i udałam się do salonu
-No to powiesz Marta? Czy mam to z ciebie wydusić?
-Ale na prawdę nic się nie dzieje... pij kawę bo ci wystygnie.
-Mów i to w tej sekundzie.
-No dobra, bo ja... znaczy... wzięłam kredyt u takiego gościa i on teraz mnie nachodzi. - wymyśliłam szybko
-Jejku Marta, trzeba było powiedzieć. Pożyczę ci przecież.
-Nie spokojnie, brakuje mi tylko 1000zł więc wezmę najwyżej dodatkową pracę w biurze. 
-No okej jak tam chcesz, ale pamiętaj zawszę możesz na mnie liczyć. Nawet gdyby coś ci groziło to wal do mnie jak w dym a ja na spokojnie ci pomogę. Rozumiesz? 
-Tak, dziękuję ci Olu.
-Ale za co?
-Za to, że mam taką przyjaciółkę jak ty - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę. Po chwili zaczęłyśmy od nowa plotkować i śmiać się w najlepsze.

Perspektywa Andrzeja:
Po ok. 3 godzinach jazdy dotarliśmy do Spały. Zabrałem swoje bagaże z samochodu Karola i udałem się do hotelu. Wziąłem kluczyk od pokoju który jak się okazało miałem dzielić z Zatim. Po drodze spotkałem trenera, który wręczył mi rozpiskę całego pobytu w tym miejscu. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem siedzącego Pawła:
-Siema stary - powiedziałem i przybiłem piątkę z libero
-No siema siema, co wy tak późno? Wszyscy już od rana tutaj są. 
-Kłos jak zwykle zaspał - powiedziałem ze śmiechem
-Tego można było się spodziewać.
Po krótkiej wymianie zdań zacząłem rozpakowywać swoje rzeczy.Po chwili przypomniałem sobie o tym, że miałem zadzwonić do Marty, więc wyjąłem telefon i to zrobiłem:
-No hej kochanie, my już dotarliśmy. A u ciebie jak tam?
-To dobrze, a właśnie przed chwilą Ola wyszła.
-Aha okej, a ci bandyci nic ci nie wysyłali ani nic?
-Nieee, skąd. Nie martw się misiek, nic mi nie grozi.
-Martuś, pamiętaj że masz zawsze mi mówić prawdę okej? Czyli jakby się pojawiło coś niepokojącego to masz do mnie dzwonić. 
-Dobrze, wiem przecież.
-Mam nadzieje kotek, a teraz kończę bo za chwile mamy trening. Zadzwonię jutro. 
-Okej, miłego trenowania skarbie.
Rozłączyłem się i przebrałem. Teraz przynajmniej mam pewność, że Marta będzie mnie o wszystkim informować. A przynajmniej mam taką nadzieje, wierzę jej więc nie mam o co się martwić. Po tym rozważaniu udałem się na trening. 

Perspektywa Marty:
Po rozmowie z Andrzejem zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Nie powinnam go okłamywać w tak ważnej sprawie. Ale to moje problemy więc sama sobie z nimi poradzę. Wpadłam na pewien pomysł więc od razu go zaczęłam realizować. Wzięłam telefon i wybrałam numer tych gangsterów. Wysłałam im wiadomość
-To ja Marta. Dajcie mi trochę więcej czasu, a zdobędę te pieniądze.
Po dłuższej chwili dostałam SMSa
-Hahaha śnisz sobie maleńka? 13 dni i chcemy widzieć 50 tys. zł.
-Proszę was... przecież ja od was nic nie brałam!
-Ale twój ojciec podpisał papiery i jego dług przeszedł na ciebie kochaniutka. 
-Za mało czasu na taką wielką sumę. 
-Dobrze Skarbeczku 10 tys. zł ale masz 3 dni. Pasuje księżniczko?
-Po pierwsze nie mów tak do mnie! Ale dajcie mi chociaż tydzień.
-3 dni. W tej restauracji co ostatnio. 
-Dobra będę. 
-Grzeczna dziewczynka.
Po odczytaniu wiadomości, nie wiedziałem co dalej robić. Ale dobrze, że chociaż zmniejszyli sumę. 3 dni, boże jak ja takie pieniądze zdobędę? Nie mogę powiedzieć Andrzejowi, on nie kazał w ogóle im płacić. No trudno coś na pewno wymyślę. Mam parę oszczędności, a resztę jakoś zorganizuję. Moje  rozmyślanie przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od: Andrzeej <333
Kolorowych snów aniołku :* <33
Od razu mu odpisałam:
Kolorowych misiaku. :** <3 
Odłożyłam telefon na stolik i zaczęłam się zastanawiać jak zdobyć pieniądze. Nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy i zasnęłam. 

sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 34

Perspektywa Andrzeja:
Po miło spędzonym wieczorze z Olką i Karolem, udaliśmy się do mojego mieszkania i do razu padliśmy zmęczeni. Rano obudziłem się o 7, gdyż musiałem spakować wszystkie potrzebne rzeczy na zgrupowanie. Po cichu udałem się do kuchni przygotować śniadanie. W pewnym momencie ktoś wskoczył mi na plecy.
-Dzień dobry Andrzejku.
-Mm takie przywitania to ja mógłbym mieć codziennie. 
-Jeśli tylko chcesz, to takie będą - powiedziała Marta i wbiła się w moje usta.
-Siadaj do stołu księżniczko.
Po chwili siedzieliśmy już i ze smakiem jedliśmy sałatkę owocową. Patrzyłem jaka Marta jest piękna, nawet gdy siedzi przede mną bez makijażu i w nieuczesanych włosach.
-Co mi się tak przyglądasz mam coś na twarzy? - spytała z uśmiechem 
-Tak, ten piękny i najcudowniejszy uśmiech. Wiesz co? Nie mam pojęcia jak bez ciebie wytrzymam te 10 dni. 
-Kochanie, dasz radę i ja też dam. Musisz skupić się teraz na grze bo wiesz ja trzymam za ciebie kciuki, żebyś pojechał do tej Japonii. 
-Dziękuję kochanie, cieszę się, że cię mam. A i jest jeszcze jedna sprawa  co z tymi bandytami?
-Nie wiem, policja przecież się odezwie jak coś będą wiedzieć. 
-Ale na tamtej karteczce pisało, że masz 2 tygodnie na oddanie im kasy. Co jeśli oni tutaj przyjdą i coś ci zrobią?
-Nic się nie stanie, Andrzej przesadzasz.
-Martwię się pamiętasz przecież jak mnie pobili, jak ciebie ten idiota obmacywał. Nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby coś ci się stało. Muszę teraz być przy tobie.
-Co ty mówisz?
-Zadzwonię do Stephana i powiem, że na razie rezygnuje.
-Nie ma mowy!! Jedziesz i koniec kropka! 
-Ale...
-Wronka, obiecuję ci, że nic mi nie będzie, nie będę wieczorami nigdzie wychodziła, będę uważała na siebie, a w razie potrzeby od razu zadzwonię na policje, albo do Oli. Okej?
-Dobra. Tylko błagam cię dzwoń do mnie codziennie i pisz do mnie po 30 SMSów na dzień jasne?
-Hehe Andrzejku, dobrze dobrze. A ty tak w ogóle to o której wyjeżdżasz?
-O 13:30 Karol po mnie przyjedzie, a tobie zostawiam mój samochód.
-Dziękuję kochanie.
-Dobra myszko jedz sobie powoli, a ja idę się pakować.

Perspektywa Oli:
Wstałam ok. 8. Zeszłam do salonu, gdzie siedział Karol i układał rzeczy w swojej walizce. 
-Cześć skarbie - pocałowałam go w policzek i usiadłam na kanapie.
-Wyspałaś się Oleńko?
-No tak nie za bardzo ale może być. Zjesz coś?
-Jakbyś mogła zrobić jajecznicę to byłbym ci bardzo wdzięczny.
-Oczywiście Karollo, już robię.
Poszłam do kuchni i wyjęłam potrzebne składniki i już miałam wziąć się do robienia śniadania gdy zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam  na wyświetlacz "Andrzej"
-Tak słucham?
-Ola, możesz gadać?
-No oczywiście, co tam?
-Mam do ciebie ogromną prośbę. 
-Jaśniej Wrona jaśniej - zaśmiałam się
-Czy podczas mojej nieobecności, mogłabyś mieć na oku Martę? Wiesz przez ten cały liścik strasznie się o nią boję.
-Jaki liścik?
-Z pogróżkami, od tych bandytów co mnie wtedy pobili, no wiesz ci co chcą odzyskać dług.
-Aaa no wiem wiem, ale dlaczego oni chcą ten dług od Marty?
-No bo jej ojciec podpisał z nimi umowę, że Marta wszystko odda. I teraz on nie musi się już o nic martwić, bo wszystkie długi przeszły na jego córkę.
-A to bydlak! Jak on mógł. Andrzej dobra będą mieć ją na oku. Obiecuję ci, że nic jej się nie stanie.
-Dziękuję ci Ola, ja nigdy bym sobie nie darował gdyby ci bandyci jej coś zrobili.
-Spokojnie, ja wszystkiego dopilnuję.
-Jestem twoim dłużnikiem. Dobra kończę będą jeszcze do ciebie dzwonił.
-Okej, pa.
Po zakończeniu rozmowy do kuchni wszedł Karol. Wszystko mu opowiedziałam. A on stał jak wryty.
-No kurde, życie tej dwójki nie oszczędza. Za mało jeszcze przeszli? Masakra Olu. ale wiesz co teraz widzę jak Wroniasty kocha Martę. Miej na nią oko, bo Andrzej by nie przeżył gdyby coś jej się stało.

Perspektywa Marty:
O godzinie 13 Andrzej był już gotowy do wyjazdu, czekał tylko na Karola. Nie wiem jak ja sobie bez niego poradzę, będę cholernie za nim tęskniła. Ale wiem, że jego kariera musi się dalej rozwijać. Bardzo się też boję tych bandytów, ale nie mogę pokazać tego Andrzejowi, on musi skupić się teraz tylko i wyłącznie na grze. Ja dam sobie radę, muszę. 
-Nad czym tam myślisz Martuś?
-A nad tym, że będę strasznie za tobą tęsknić. 
-Ja za tobą też, ale codziennie będziemy do siebie dzwonić okej?
-No jasne, że tak.
-Dobra kochanie Karol za 5 min. będzie. Chodź tu do mnie - powiedział i przytulił mnie mocną.
-Kocham cię mój ty siatkarzyku - powiedziałam z uśmiechem
-A ja ciebie. Obiecuję ci, że gdy tylko dostanę wolne to gdzieś cię zabiorę.
-Wystarczy mi tylko tyle, że będziesz ze mną. 
-Marta Karollo już czeka idę.
-Kocham cię i powodzenia.
-Tez cię kocham - powiedział i wbił się w moje usta.
-Zadzwonię jak dojedziemy do Spały. - powiedział i zniknął za drzwiami. 
Przez chwilę stałam przy oknie i patrzyłam jak odjeżdżają.
-Kocham cię najmocniej na świecie Andrzejku.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, po parunastu minutach usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Pomyślałam, że to może Wronka już za mną się stęsknił, ale to nie była wiadomość od niego;
Od " Prywatny"
Widzę, że zostałaś sama. Spokojnie na razie nic ci nie zrobimy, nie musisz się bać. Pamiętaj za 13 dni chcemy widzieć kasę w tamtej restauracji co ostatnio byliśmy. 
Ps. Nie mieszaj w to policji, bo różne przypadki chodzą po ludziach. I po koleżankach i po siatkarzach...
Gdy to odczytałam momentalnie podeszłam do okna, lecz nikogo nie było na podwórku. Szybko zasłoniłam wszystkie okna i usiadłam na kanapie. Nie wiedziałam co dalej robić, a bałam się cholernie. Biłam się z myślami czy zadzwonić na policje albo do Andrzej, gdy ktoś nagle zadzwonił do drzwi, a mi strach sparaliżował jaki kolwiek ruch. 

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 33

Perspektywa Marty:
Po rozpakowaniu swoich rzeczy w mieszkaniu siatkarza usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać dlaczego Paweł tak zareagował, i co znaczyły te jego słowa? Nie chcę, żeby on się ode mnie oddalił, przecież to mój przyjaciel.
-Kochanie co się dzieję? - spytał Andrzej siadając obok mnie
-Myślę nad tą sytuacją z Pawłem. Kurczę, może to wszystko za szybko ta przeprowadzka, mieszkanie razem. Damy radę? Ja mam pracę ty mecze i reprezentację. Ja większość czasu jestem poza domem, a ty w Bełchatowie. Chyba za wielkie ryzyko jak na początek podjęliśmy, nie sądzisz?
-Martuś - powiedział i złapał moją dłoń - teraz mamy tylko reprezentacje, a później kilka dni wolnego. Ty przecież do pracy będziesz dojeżdżała samochodem, a jak przyjdzie sezon ligowy to nie będę mieszkał w Bełchatowie, tylko codziennie dojeżdżał. Obiecuję ci, że damy radę.
-Niema mowy! Przecież to są 2 godziny jazdy! Andrzej dobrze spróbujemy i zobaczymy czy to wszystko wyjdzie. 
-Masz moje słowo, że tak. A teraz zbieraj się powoli bo już za 15min 16.
-Wronka. Dziękuję, że jesteś. - podeszłam bliżej do siatkarza
-Kocham cię Marta - powiedział patrząc mi w oczy i złożył pocałunek na moich ustach
Po chwili wychodziliśmy już  z domu, a ja przy drzwiach znalazłam malutką karteczkę. Otworzyłam ją i zamarłam po przeczytaniu tych słów.
-Idziesz żabciu? Co ty taka blada?
-Masz, czytaj 

Perspektywa Andrzeja
Gdy wziąłem karteczkę z dłoni Marty, otworzyłem ją i przeczytałem "Myślisz, że zapomnieliśmy? Twój tatusiek podpisał umowę z nami, i to ty masz wszystko oddać. 30 tysięcy. Masz 14 dni, a jeśli byś chciała to w naturze też przyjmiemy."
Po przeczytaniu całego liściku podszedłem do Marty i mocną ją przytuliłem. 
-Cii, już kochanie spokojnie, przy mnie nic ci nie grozi.
-Andrzej boję się, o siebie i o ciebie.
-Spokojnie kochanie, chodź jedziemy na policję.
-Okej.
PO 10 minutach byliśmy na komisariacie. Marta opowiedziała, całą sytuację jak znalazła kartkę i dała ją sierżantowi.
-Pani Marto, zaczniemy prowadzić śledztwo w tej sprawie i gdy tylko coś by się zdarzyło od razu proszę do nas dzwonić. Na tą chwile proszę być spokojnym i postarać się uspokoić nerwy
-Dobrze panie władzo, ale jeśli wy się czegoś dowiecie to również proszę mnie poinformować.
-Oczywiście.
-Do widzenia. 
Jadąc w stronę kawiarni, gdzie umówiliśmy się z Karolem i Olą rozmyślałem nad tym kto będzie czuwał nad Martą jak ja jutro wyjeżdżam do Spały na zgrupowanie. A jak ci bandyci włamią się do domu i zrobią coś Marcie? Nigdy w życiu bym sobie tego nie darował. 
-Andrzej, spokojnie ja się ich nie boję. Chociaż wiem do czego są zdolni.
-Kochanie wiesz, że ja jutro jadę do Spały?
-Tak wiem i będę trzymała kciuki, żebyś był w 14-stce.
-Ale ja nie mogę cię teraz samej zostawić, co jak...
-Cii, proszę. Nic mi się nie stanie, obiecuję. A teraz chodź do tej 
kawiarni.
Po chwili znaleźliśmy się w środku budynku. Od razu zauważyliśmy Karola i Olę. Przywitałem się z dziewczyną Kłosa i spojrzałem na Martę.
-Aa no tak Ola, chodźmy tam do barmana zamówić jakieś ciastko. - Marta się uśmiechnęła i pociągnęła Olę za rękę, a po chwili już ich nie było 
-No to...
-Przepraszam Andrzej... ja wiem, że zrobiłem bardzo ale to bardzo źle. Nie powinienem się w ogóle mieszać w wasze życie. Chciałem żeby było dobrze dla ciebie, ale teraz wiem, że niszczyłem wszystko. I zachowałem się jak ostatni kretyn. Widzę jak się kochacie i jak prze zemnie oboje cierpieliście. Ja sobie nigdy bym nie wybaczył. Jak ja w ogóle mogłem być aż tak podłym przyjacielem. Tak na prawdę to ja nie zasługuję na twoją przyjaźń, ani na jaką kolwiek inną. Spierdoliłem na całej linii. I nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. 
-Karollo, czy ty myślisz, że po tylu latach przyjaźni ja cię po prostu kopnę w tyłek. 
-A nie?
-Owszem, zrobiłeś bardzo źle i to przez ciebie mogłem stracić moją ukochaną. Ale rozumiem też, że inaczej trochę tą sytuację widziałeś i rozumiałeś.Dlatego daję ci ostatnią, powtarzam ostatnią szansę. I nie spierdol już niczego okej? Bo jesteś na prawdę najlepszym przyjacielem jakiego miałem. 
-Nie, to ty Andrzej jesteś najlepszym przyjacielem ale na całym świecie. I wiesz co cieszę się cholernie, że taki zajebisty facet w końcu znalazł tą na którą tak długo czekał. 
-Dzięki stary - powiedziałam i po przyjacielsku uściskałem się z Karolem 
-O dziewczyny już idą
-No i jak chłopaki? Pogodziliście się?
-Tak - powiedziałam i przytuliłem Martę 
-No to dobrze kochanie.
I tak resztę wieczoru spędziliśmy w towarzystwie Karola i Oli, śmiejąc się, opowiadając i wspominając. 

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 32

Perspektywa Andrzeja:
Przebudziłem się o 8. Marta jeszcze spała. Bardzo pięknie wyglądała gdy blond kosmyki włosów idealnie opadały jej na twarz. Złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku i zszedłem na dół. Mama chodziła już po kuchni i robiła jakieś jedzenie.
-Dzień dobry mamo - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek na przywitanie
-I jak wyspany? - spytała ze śmiechem 
-Jeszcze jak, bo wiesz znacznie lepiej się śpi jak się ma ukochaną osobę przy boku.
-Andrzejku, przecież mi tego tłumaczyć nie musisz. Też byliśmy młodzi z ojcem. A dzisiaj Magda z Maćkiem przyjeżdżają.
-No to super, ale my musimy po śniadaniu wracać do Warszawy. Bo już jutro mamy zgrupowanie w Spale.
-Oj to szkoda, no ale cóż poradzić. Idź budź Martusię na śniadanie.
-Dobrze.
Po chwili znalazłem się już w swoim pokoju. Dziewczyna nadal spała, a ja nie miałem serca jej budzić. Ale musiałem bo o 11 chcę wyjechać, żeby jeszcze dzisiaj umówić się z Karolem i Olką. Po woli podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad ukochaną.
-Kochanie, czas wstawać - wyszeptałem jej do ucha
-Mmm... jeszcze chwilkę,  proszę.
-Martuś, skarbeczku koniec spania - powiedziałem i zacząłem całować dziewczynę po szyi zjeżdżając powoli w dół
-Zdecydowanie lubię takie poranki.- powiedziała i zaczęliśmy się całować
-Dobra Andrzej, idę się ubrać. A tak w ogóle to zadzwoń do Karola, żeby dzisiaj o 16 przyszli do kawiarni na Puławskiej.
-No okej.
Gdy Marta poszła do łazienki, ja wziąłem telefon i wybrałem numer do Oli:
-Cześć, jak tam święta?
-Hej, a szybko lecą właśnie niedawno wstałam. A co tam u ciebie i Edyty?
-A bo ty nie wiesz. Byłem w wigilię u Marty, i nie jestem już z Edytą.
-Co? O matko! Wspaniała wiadomość! Opowiadaj co i jak.
-Masz, znaczy macie czas dzisiaj o 16?
-No tak w Warszawie będziemy.
-To bądźcie w kawiarni na Puławskiej.
-Okej, do zobaczenia
-Na razie.
Po zakończeniu rozmowy odłożyłem telefon i zacząłem się zastanawiać czy ty wszystko ma sens. Przecież Karol nie powinien tak postąpić, bardzo mnie zawiódł.

Perspektywa Marty:
Poszłam ubrać się do łazienki i wykonać poranną toaletę. Po wykonaniu wszystkich czynności dostałam SMSa od Pawła:
-Dzień doberek, jak tam samotniku?
-A witam cię serdecznie, a wcale, że już nie samotnik.
-Co? Jak to? Marta czy ja o czymś nie wiem? 
-Jak się spotkamy to się dowiesz.
-Jutro jadę już do Spały więc się nie spotkamy. Mów!
-Jestem z Andrzejem. 
-To fajnie, dobra kończę już na razie.
-Paweł! Co jest? O co ci chodzi?
Byłam bardzo zdziwiona zachowaniem libero, gdyż nie odpisał mi. Próbowałam do niego zdzwonić lecz on nie odbiera. No cóż kiedyś będzie musiał. Nie czekając dłużej wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam Andrzeja, który siedział bardzo smutny:
-Ej co jest kochanie- szybko podeszłam do siatkarza
-Ja nie wiem co mam zrobić. Powinienem wybaczyć mu? To już 3 szansa...
-Andrzej, najpierw to z nim porozmawiaj i będziesz wiedział czy ta przyjaźń ma sens czy nie. 
-Dobra, zrobię tak. Tylko czy ja dam radę z tym wszystkim? Nawet nie wiesz jak to jest cholernie trudne.
-Kochanie na milion procent dasz radę. Kto jak nie ty? A teraz nie zamartwiaj się tak tylko chodź na śniadanie bo już po 10.
-O cholera.! To schodzimy raz dwa.
Po kilku sekundach byliśmy na dole i zajadaliśmy się pysznymi kanapkami zrobionymi przez matkę siatkarza. Po zjedzeniu wszystkiego pomogłam posprzątać, a zaraz po tym Andrzej zadecydował że już będziemy ruszać.
-No to dzieciaki jedźcie powolutku, uważajcie na siebie no i kochajcie się cały czas. Proszę to dla was. Jeden naszyjnik z połówką serca dla ciebie Andrzejku a drugi dla Martusi. Ten naszyjnik przynosi szczęście ale pamiętajcie, że tylko wtedy kiedy serce będzie całe. Czyli kiedy wy będziecie razem.
-Dziękuję mamo jesteś wspaniała - powiedział Andrzej i pożegnał się z mamą i tatą
-Ja również dziękuję no i do zobaczenia - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się z rodzicami środkowego.
Po paru minutach byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w stronę Warszawy. Jestem bardzo miło zaskoczona, że zostałam tak miło i ciepło przyjęta. Mam nadzieję, że od teraz moje życie będzie zupełnie inne. Mam Andrzeja czyli wszystko co potrzeba mi do szczęścia. Nie wiem tylko jak zniosę tak długą rozłąkę, kiedy on będzie w kadrze. No nic, takie życie ze sportowcem. Pewnie Ola da mi kilka rad.
-Wiesz co kochanie? Bardzo się cieszę, że cię mam - powiedziałam na co on się delikatnie uśmiechnął
-Teraz będziemy już zawszę razem obiecuję ci.
-Nie wiem jak bez ciebie wytrzymam od jutra. Tak bardzo mi cię brakowało, a tak mało chwil spędziliśmy razem.
-Martuś zobaczysz wynagrodzę ci to, a teraz wysiadaj bo musisz się spakować.
-Co? Po co? Przecież Paweł pozwolił mi tutaj mieszkać.
-Kochanie teraz zamieszkamy razem.
-Przepraszam cię bardzo Andrzej, ale ja nie będę robiła to co ty chcesz okej? Nie jestem twoją własnością! I nie przypominam sobie, żebyśmy coś o wspólnym mieszkaniu rozmawiali. - wykrzyczałam chłopakowi i wysiadłam z auta podążając w kierunku domu.
-Poczekaj!! Marta! To nie miało tak zabrzmieć - złapał mnie za rękę i obrócił do siebie - nie chcę za ciebie podejmować decyzji, ale tak bardzo cię kocham, że nie wyobrażam sobie mieszkania bez ciebie. Wybacz kochanie.
-Andrzej zgadzam się na to. Tylko trzeba było się mnie po prostu zapytać. Bardzo bym chciała żeby takie coś się nie powtórzyło.
-Wiem, nawaliłem jak zwykle i przepraszam. Kocham cię - powiedział i przytulił mnie. 
Razem weszliśmy do domu, gdy zorientowałam się, że drzwi wcale nie są zamknięte. Po cichu weszliśmy do środka i aż podskoczyłam bo zobaczyłam faceta w czarnym dresie z dwoma wielkimi pudłami.
-Kim pan jest!? - spytał Andrzej, a facet aż się przewrócił.
Okazało się, że to Paweł. 
-Zati? Co ty tu robisz?
-Cześć, przyjechałem po parę rzeczy ze strychu.
-Oj Pawełku ale mnie przestraszyłeś - powiedziałam ze śmiechem - a no tak ja i Andrzej jesteśmy razem i chcę się wyprowadzić, także poczekaj chwilę i oddam ci kluczę.
-Super, że jesteście razem - powiedział z wyczuwalną ironią - sory ale się spieszę. Kluczę odbiorę kiedy indziej.
Powiedział i po sekundzie zniknął za drzwiami,a ja za nim wybiegłam 
-Paweł! Zaczekaj, o co chodzi?
-O nic!
-Tak, właśnie widzę. Stało się coś czy jak?
-Miałem nadzieję... dobra nie ważne, to szczęścia Marta. Żebyś chociaż ty była szczęśliwa w życiu. Pa. - powiedział i odjechał.
O co mu chodziło? Czy on się ze mną żegnał? Nie chyba nie. Co mu odwaliło nagle? Może on nadal mnie... nie to nie możliwe by było. Przecież rozmawiałam z nim. Moje rozmyślanie przerwał Andrzej:
-No i jak?
-Chyba się ze mną pożegnał...tracę przyjaciela.
-Oj wydawało ci się kochanie. Chodź do mieszkania się pakować. 
Złapałam Andrzeja za rękę i weszliśmy do środka, jednak myślami cały czas byłam przy Pawle i tej całej sytuacji.