sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 33

Perspektywa Marty:
Po rozpakowaniu swoich rzeczy w mieszkaniu siatkarza usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać dlaczego Paweł tak zareagował, i co znaczyły te jego słowa? Nie chcę, żeby on się ode mnie oddalił, przecież to mój przyjaciel.
-Kochanie co się dzieję? - spytał Andrzej siadając obok mnie
-Myślę nad tą sytuacją z Pawłem. Kurczę, może to wszystko za szybko ta przeprowadzka, mieszkanie razem. Damy radę? Ja mam pracę ty mecze i reprezentację. Ja większość czasu jestem poza domem, a ty w Bełchatowie. Chyba za wielkie ryzyko jak na początek podjęliśmy, nie sądzisz?
-Martuś - powiedział i złapał moją dłoń - teraz mamy tylko reprezentacje, a później kilka dni wolnego. Ty przecież do pracy będziesz dojeżdżała samochodem, a jak przyjdzie sezon ligowy to nie będę mieszkał w Bełchatowie, tylko codziennie dojeżdżał. Obiecuję ci, że damy radę.
-Niema mowy! Przecież to są 2 godziny jazdy! Andrzej dobrze spróbujemy i zobaczymy czy to wszystko wyjdzie. 
-Masz moje słowo, że tak. A teraz zbieraj się powoli bo już za 15min 16.
-Wronka. Dziękuję, że jesteś. - podeszłam bliżej do siatkarza
-Kocham cię Marta - powiedział patrząc mi w oczy i złożył pocałunek na moich ustach
Po chwili wychodziliśmy już  z domu, a ja przy drzwiach znalazłam malutką karteczkę. Otworzyłam ją i zamarłam po przeczytaniu tych słów.
-Idziesz żabciu? Co ty taka blada?
-Masz, czytaj 

Perspektywa Andrzeja
Gdy wziąłem karteczkę z dłoni Marty, otworzyłem ją i przeczytałem "Myślisz, że zapomnieliśmy? Twój tatusiek podpisał umowę z nami, i to ty masz wszystko oddać. 30 tysięcy. Masz 14 dni, a jeśli byś chciała to w naturze też przyjmiemy."
Po przeczytaniu całego liściku podszedłem do Marty i mocną ją przytuliłem. 
-Cii, już kochanie spokojnie, przy mnie nic ci nie grozi.
-Andrzej boję się, o siebie i o ciebie.
-Spokojnie kochanie, chodź jedziemy na policję.
-Okej.
PO 10 minutach byliśmy na komisariacie. Marta opowiedziała, całą sytuację jak znalazła kartkę i dała ją sierżantowi.
-Pani Marto, zaczniemy prowadzić śledztwo w tej sprawie i gdy tylko coś by się zdarzyło od razu proszę do nas dzwonić. Na tą chwile proszę być spokojnym i postarać się uspokoić nerwy
-Dobrze panie władzo, ale jeśli wy się czegoś dowiecie to również proszę mnie poinformować.
-Oczywiście.
-Do widzenia. 
Jadąc w stronę kawiarni, gdzie umówiliśmy się z Karolem i Olą rozmyślałem nad tym kto będzie czuwał nad Martą jak ja jutro wyjeżdżam do Spały na zgrupowanie. A jak ci bandyci włamią się do domu i zrobią coś Marcie? Nigdy w życiu bym sobie tego nie darował. 
-Andrzej, spokojnie ja się ich nie boję. Chociaż wiem do czego są zdolni.
-Kochanie wiesz, że ja jutro jadę do Spały?
-Tak wiem i będę trzymała kciuki, żebyś był w 14-stce.
-Ale ja nie mogę cię teraz samej zostawić, co jak...
-Cii, proszę. Nic mi się nie stanie, obiecuję. A teraz chodź do tej 
kawiarni.
Po chwili znaleźliśmy się w środku budynku. Od razu zauważyliśmy Karola i Olę. Przywitałem się z dziewczyną Kłosa i spojrzałem na Martę.
-Aa no tak Ola, chodźmy tam do barmana zamówić jakieś ciastko. - Marta się uśmiechnęła i pociągnęła Olę za rękę, a po chwili już ich nie było 
-No to...
-Przepraszam Andrzej... ja wiem, że zrobiłem bardzo ale to bardzo źle. Nie powinienem się w ogóle mieszać w wasze życie. Chciałem żeby było dobrze dla ciebie, ale teraz wiem, że niszczyłem wszystko. I zachowałem się jak ostatni kretyn. Widzę jak się kochacie i jak prze zemnie oboje cierpieliście. Ja sobie nigdy bym nie wybaczył. Jak ja w ogóle mogłem być aż tak podłym przyjacielem. Tak na prawdę to ja nie zasługuję na twoją przyjaźń, ani na jaką kolwiek inną. Spierdoliłem na całej linii. I nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. 
-Karollo, czy ty myślisz, że po tylu latach przyjaźni ja cię po prostu kopnę w tyłek. 
-A nie?
-Owszem, zrobiłeś bardzo źle i to przez ciebie mogłem stracić moją ukochaną. Ale rozumiem też, że inaczej trochę tą sytuację widziałeś i rozumiałeś.Dlatego daję ci ostatnią, powtarzam ostatnią szansę. I nie spierdol już niczego okej? Bo jesteś na prawdę najlepszym przyjacielem jakiego miałem. 
-Nie, to ty Andrzej jesteś najlepszym przyjacielem ale na całym świecie. I wiesz co cieszę się cholernie, że taki zajebisty facet w końcu znalazł tą na którą tak długo czekał. 
-Dzięki stary - powiedziałam i po przyjacielsku uściskałem się z Karolem 
-O dziewczyny już idą
-No i jak chłopaki? Pogodziliście się?
-Tak - powiedziałam i przytuliłem Martę 
-No to dobrze kochanie.
I tak resztę wieczoru spędziliśmy w towarzystwie Karola i Oli, śmiejąc się, opowiadając i wspominając. 

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 32

Perspektywa Andrzeja:
Przebudziłem się o 8. Marta jeszcze spała. Bardzo pięknie wyglądała gdy blond kosmyki włosów idealnie opadały jej na twarz. Złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku i zszedłem na dół. Mama chodziła już po kuchni i robiła jakieś jedzenie.
-Dzień dobry mamo - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek na przywitanie
-I jak wyspany? - spytała ze śmiechem 
-Jeszcze jak, bo wiesz znacznie lepiej się śpi jak się ma ukochaną osobę przy boku.
-Andrzejku, przecież mi tego tłumaczyć nie musisz. Też byliśmy młodzi z ojcem. A dzisiaj Magda z Maćkiem przyjeżdżają.
-No to super, ale my musimy po śniadaniu wracać do Warszawy. Bo już jutro mamy zgrupowanie w Spale.
-Oj to szkoda, no ale cóż poradzić. Idź budź Martusię na śniadanie.
-Dobrze.
Po chwili znalazłem się już w swoim pokoju. Dziewczyna nadal spała, a ja nie miałem serca jej budzić. Ale musiałem bo o 11 chcę wyjechać, żeby jeszcze dzisiaj umówić się z Karolem i Olką. Po woli podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad ukochaną.
-Kochanie, czas wstawać - wyszeptałem jej do ucha
-Mmm... jeszcze chwilkę,  proszę.
-Martuś, skarbeczku koniec spania - powiedziałem i zacząłem całować dziewczynę po szyi zjeżdżając powoli w dół
-Zdecydowanie lubię takie poranki.- powiedziała i zaczęliśmy się całować
-Dobra Andrzej, idę się ubrać. A tak w ogóle to zadzwoń do Karola, żeby dzisiaj o 16 przyszli do kawiarni na Puławskiej.
-No okej.
Gdy Marta poszła do łazienki, ja wziąłem telefon i wybrałem numer do Oli:
-Cześć, jak tam święta?
-Hej, a szybko lecą właśnie niedawno wstałam. A co tam u ciebie i Edyty?
-A bo ty nie wiesz. Byłem w wigilię u Marty, i nie jestem już z Edytą.
-Co? O matko! Wspaniała wiadomość! Opowiadaj co i jak.
-Masz, znaczy macie czas dzisiaj o 16?
-No tak w Warszawie będziemy.
-To bądźcie w kawiarni na Puławskiej.
-Okej, do zobaczenia
-Na razie.
Po zakończeniu rozmowy odłożyłem telefon i zacząłem się zastanawiać czy ty wszystko ma sens. Przecież Karol nie powinien tak postąpić, bardzo mnie zawiódł.

Perspektywa Marty:
Poszłam ubrać się do łazienki i wykonać poranną toaletę. Po wykonaniu wszystkich czynności dostałam SMSa od Pawła:
-Dzień doberek, jak tam samotniku?
-A witam cię serdecznie, a wcale, że już nie samotnik.
-Co? Jak to? Marta czy ja o czymś nie wiem? 
-Jak się spotkamy to się dowiesz.
-Jutro jadę już do Spały więc się nie spotkamy. Mów!
-Jestem z Andrzejem. 
-To fajnie, dobra kończę już na razie.
-Paweł! Co jest? O co ci chodzi?
Byłam bardzo zdziwiona zachowaniem libero, gdyż nie odpisał mi. Próbowałam do niego zdzwonić lecz on nie odbiera. No cóż kiedyś będzie musiał. Nie czekając dłużej wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam Andrzeja, który siedział bardzo smutny:
-Ej co jest kochanie- szybko podeszłam do siatkarza
-Ja nie wiem co mam zrobić. Powinienem wybaczyć mu? To już 3 szansa...
-Andrzej, najpierw to z nim porozmawiaj i będziesz wiedział czy ta przyjaźń ma sens czy nie. 
-Dobra, zrobię tak. Tylko czy ja dam radę z tym wszystkim? Nawet nie wiesz jak to jest cholernie trudne.
-Kochanie na milion procent dasz radę. Kto jak nie ty? A teraz nie zamartwiaj się tak tylko chodź na śniadanie bo już po 10.
-O cholera.! To schodzimy raz dwa.
Po kilku sekundach byliśmy na dole i zajadaliśmy się pysznymi kanapkami zrobionymi przez matkę siatkarza. Po zjedzeniu wszystkiego pomogłam posprzątać, a zaraz po tym Andrzej zadecydował że już będziemy ruszać.
-No to dzieciaki jedźcie powolutku, uważajcie na siebie no i kochajcie się cały czas. Proszę to dla was. Jeden naszyjnik z połówką serca dla ciebie Andrzejku a drugi dla Martusi. Ten naszyjnik przynosi szczęście ale pamiętajcie, że tylko wtedy kiedy serce będzie całe. Czyli kiedy wy będziecie razem.
-Dziękuję mamo jesteś wspaniała - powiedział Andrzej i pożegnał się z mamą i tatą
-Ja również dziękuję no i do zobaczenia - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się z rodzicami środkowego.
Po paru minutach byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w stronę Warszawy. Jestem bardzo miło zaskoczona, że zostałam tak miło i ciepło przyjęta. Mam nadzieję, że od teraz moje życie będzie zupełnie inne. Mam Andrzeja czyli wszystko co potrzeba mi do szczęścia. Nie wiem tylko jak zniosę tak długą rozłąkę, kiedy on będzie w kadrze. No nic, takie życie ze sportowcem. Pewnie Ola da mi kilka rad.
-Wiesz co kochanie? Bardzo się cieszę, że cię mam - powiedziałam na co on się delikatnie uśmiechnął
-Teraz będziemy już zawszę razem obiecuję ci.
-Nie wiem jak bez ciebie wytrzymam od jutra. Tak bardzo mi cię brakowało, a tak mało chwil spędziliśmy razem.
-Martuś zobaczysz wynagrodzę ci to, a teraz wysiadaj bo musisz się spakować.
-Co? Po co? Przecież Paweł pozwolił mi tutaj mieszkać.
-Kochanie teraz zamieszkamy razem.
-Przepraszam cię bardzo Andrzej, ale ja nie będę robiła to co ty chcesz okej? Nie jestem twoją własnością! I nie przypominam sobie, żebyśmy coś o wspólnym mieszkaniu rozmawiali. - wykrzyczałam chłopakowi i wysiadłam z auta podążając w kierunku domu.
-Poczekaj!! Marta! To nie miało tak zabrzmieć - złapał mnie za rękę i obrócił do siebie - nie chcę za ciebie podejmować decyzji, ale tak bardzo cię kocham, że nie wyobrażam sobie mieszkania bez ciebie. Wybacz kochanie.
-Andrzej zgadzam się na to. Tylko trzeba było się mnie po prostu zapytać. Bardzo bym chciała żeby takie coś się nie powtórzyło.
-Wiem, nawaliłem jak zwykle i przepraszam. Kocham cię - powiedział i przytulił mnie. 
Razem weszliśmy do domu, gdy zorientowałam się, że drzwi wcale nie są zamknięte. Po cichu weszliśmy do środka i aż podskoczyłam bo zobaczyłam faceta w czarnym dresie z dwoma wielkimi pudłami.
-Kim pan jest!? - spytał Andrzej, a facet aż się przewrócił.
Okazało się, że to Paweł. 
-Zati? Co ty tu robisz?
-Cześć, przyjechałem po parę rzeczy ze strychu.
-Oj Pawełku ale mnie przestraszyłeś - powiedziałam ze śmiechem - a no tak ja i Andrzej jesteśmy razem i chcę się wyprowadzić, także poczekaj chwilę i oddam ci kluczę.
-Super, że jesteście razem - powiedział z wyczuwalną ironią - sory ale się spieszę. Kluczę odbiorę kiedy indziej.
Powiedział i po sekundzie zniknął za drzwiami,a ja za nim wybiegłam 
-Paweł! Zaczekaj, o co chodzi?
-O nic!
-Tak, właśnie widzę. Stało się coś czy jak?
-Miałem nadzieję... dobra nie ważne, to szczęścia Marta. Żebyś chociaż ty była szczęśliwa w życiu. Pa. - powiedział i odjechał.
O co mu chodziło? Czy on się ze mną żegnał? Nie chyba nie. Co mu odwaliło nagle? Może on nadal mnie... nie to nie możliwe by było. Przecież rozmawiałam z nim. Moje rozmyślanie przerwał Andrzej:
-No i jak?
-Chyba się ze mną pożegnał...tracę przyjaciela.
-Oj wydawało ci się kochanie. Chodź do mieszkania się pakować. 
Złapałam Andrzeja za rękę i weszliśmy do środka, jednak myślami cały czas byłam przy Pawle i tej całej sytuacji.

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 31

Perspektywa Marty:
Następnego dnia przebudziłam się około godziny 9. Andrzej spał w salonie dlatego od razu poszłam sprawdzić czy jeszcze śpi. Gdy zeszłam na dół usłyszałam podśpiewywanie siatkarza w kuchni. Stanęłam po cichu w progu i przyglądałam się chłopakowi, który tańczył i robił śniadanie. Miał na sobie tylko bokserki więc wyglądał bardzo seksownie. Teraz widzę jak strasznie mi go brakowało. 
-Pięknie tańczyć i śpiewasz też niczego sobie - powiedziałam na co on gwałtownie się odwrócił
-Wystraszyłaś mnie - podszedł do mnie - ale i tak cię kocham- powiedział i pocałował mnie.
-Ja ciebie też, a co na śniadanko kucharzu?
-Jajecznica z szynką i brokułami, zaraz podam do stołu więc proszę usiąść - wyszczerzył się.
Gdy jedliśmy śniadanie zauważyłam, że Andrzej jest trochę przybity
-Andrzej co się dzieję?
-No bo wiesz są święta i...
-Tak jedź do rodziców kochanie. - powiedziałam i złapałam środkowego za dłoń
-Ale jedziesz ze mną.
-Kochanie, jesteśmy razem do wczoraj chyba na to za wcześnie.
-Przecież oni cię znają, a poza tym wczoraj zanim tutaj przyjechałem byłem z u nich z Edytą i nie mogłem już tego znieść że ciebie nie ma i przyjechałem.
-J-jaką Edytą?
-Byliśmy razem trochę, ale nie kocham jej, ty tylko się dla mnie liczysz.
-Dobrze, ufam ci przecież.
-No to jak? Bo ja powiedziałem tacie, że wrócę do nich z najważniejszą osobą w moim życiu.
-No dobrze skarbie, pojadę.
-Na prawdę!?? Tak bardzo cię kocham - wykrzyczał i podniósł mnie z krzesełka. - idź się już przygotowywać bo za 2 godziny chce żebyśmy wyjechali okej?
-Tak jest Wrona! - powiedziałam i szybko popędziłam do sypialni.
Wybrałam odpowiedni strój oraz szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam już gotowa udałam się do salonu gdzie czekał na mnie już wystrojony Andrzej
-Marta wyglądasz przepięknie - powiedział i złożył pocałunek na moim policzku
-Ty również Andrzejku. To co jedziemy?

Perspektywa Andrzeja:
Po 15 min. wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy.
-Kochanie a jak z tobą i Karolem? - spytała nagle Marta
-Nie wiem. Nie mam pojęcia, zawiódł mnie bardzo, przez niego mogłem cię stracić. 
-Wasza przyjaźń przecież byłą taka wspaniała.
-No właśnie. była.
-Proszę cię musisz z nim porozmawiać.
-Dobrze kochanie, obiecuję ci, ale po świętach okej? Wszyscy razem ja ty Ola i Karol się spotkamy zgoda?
-Świetny pomysł. Wiesz co strasznie mi brakowało rozmów z tobą.
-Mi również, obiecuję ci że kiedy wrócimy od moich rodziców, to usiądziemy na kanapie i będziemy cały dzień tylko razem.
-Boję się Andrzej.
-Moich rodziców? Przecież 5 lat temu cię uwielbiali.
-Nie tego. Boję się, że znowu nam się nie uda, ja... ja bym już tego nie przeżyła.
Zatrzymałem auto i przytuliłem Martę.
-Kochanie uwierz mi teraz nam wyjdzie i będziemy razem już zawsze, bo nie ma takiej siły która zniszczyła by nasze uczucia rozumiesz? Jesteś dla mnie tlen, a jak wiesz bez niego się umiera.
-Jesteś najwspanialszy kocham cię. - powiedziała i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
-To co żabciu możemy już jechać.
-Tak.
Po 30 min. byliśmy pod moim domem rodzinnym. Widziałem po minie Marty, że jest zestresowana więc złapałem ją za rękę. Po chwili czekaliśmy pod drzwiami aż ktoś otworzył drzwi.
-No jesteś Andrzejku - powiedziała mama a zaraz za nią pojawił się ojciec 
-Mamo, tato przyjechałem tutaj z całym moim światem. Pamiętacie Martę?
-Oczywiście, że tak synku - powiedzieli jednocześnie 
-Dzień dobry państwu - przywitała się nieśmiało Marta
-Tak się cieszę synu, że jesteś szczęśliwy. Na prawdę piękna z was para. - powiedział z uśmiechem ojciec.
Po zjedzeniu kolacji i rozmowach pełnych śmiechu moi rodzice chcieli znać całą moją i Marty historię, chcieli się dowiedzieć jak się znowu spotkaliśmy i co było dalej, więc opowiedzieliśmy im wszystko. 
-Oj dzieciaki, taka miłość zdarza się tylko raz w życiu i musicie pamiętać, że należy ją pielęgnować i szanować. Nie można mieć z życiu i w związku rutyny bo ona potrafi wszystko zniszczyć, ale wy dużo przeszliście więc na pewno będziecie się kochać długie lata.- wygłosiła monolog moja mama, a ja kontem oka spojrzałem na Martę która się momentalnie uśmiechła. 

Perspektywa Marty:
-To ja już będę powoli sprzątać a wy sobie idźcie z ojcem do salonu. - powiedziała mama Andrzeja
-To ja pani pomogę - powiedziałam z uśmiechem 
-Nie pani lecz mama okej?
-Okej, ale my na razie...
-Martuś moja droga, ja wiem, że do ślubu jeszcze daleka droga. Ale też wiem, że Andrzejek na pewno się z tobą ożeni bo cię kocha i dlatego masz mówić do nas mama i tata.
-Ostatnio jakoś nie wyszło nam z Andrzejem.
-Byliście za młodzi i za głupi. To jest los kochana skoro po 5 latach się spotykacie i nadal widać w waszych oczach płonącą miłość. Znam mojego syna i widzę, że teraz jest szczęśliwy. 
-Mam nadzieję, bo ja go bardzo kocham.
-Martuś, pamiętaj że zawsze i w każdej sytuacji będziesz mogła zadzwonić lub przyjechać, będę dla ciebie jak matka bo po tym co opowiedzieliście wiem, że łatwo nigdy nie miałaś. - powiedziała i dała mi swój numer telefonu.
-Bardzo pani,.. znaczy dziękuję mamo.
-A teraz bierz Andrzeja i zmykać do spania bo już po 12.
Jak mama kazała tak też zrobiłam. Po chwili byliśmy w pokoju. Andrzej rozebrał się do bokserek  i położył się na łóżku, a ja nie wiedziałam co robić.
-Idziesz spać czy będziesz tak myślała?
-Tak, tak idę- powiedziałam nie pewnie
-No to rozbieraj się i wskakuj - poklepał miejsce obok siebie
-Już, już - powiedziałam i spuściłam głowę. 
W tym momencie podszedł do mnie Andrzej i kucnął przy mnie:
-Ej co jest - popatrzył mi w oczy - chodź - złapał mnie za rękę
-Ja... - spojrzałam na niego nie pewnie
-Haha no coś ty? Nie gadaj, że wstydzisz się rozebrać do bielizny? 
-Ja... - poczułam jak do moich oczu wchodzą łzy
-Cii, przepraszam nie chciałem się zaśmiać. Skarbie, nie musisz się mnie wstydzić, a tym bardziej bać. Zaufaj mi.
-Ufam ci.
-To chodź.
Rozebrałam się do bielizny i wskoczyłam szybko pod kołdrę
-Kochanie wyglądasz bardzo seksownie, chciałbym pokazać ci jak bardzo cię kocham.
-Andrzej, nie jestem jeszcze gotowa... przepraszam
-Nie musisz, rozumiem cię, będę czekał tyle ile ci potrzeba
-Kocham cię najbardziej na świecie
-Ja ciebie też 
Po chwili wtuleni w siebie zasnęliśmy.

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 30

Perspektywa Andrzeja:
Następnego dnia obudziłem się w fatalnym nastroju. Ubrałem się i poszedłem do kuchni gdzie siedziała Edyta i piła kawę.
-Dzień dobry kochanie, kawki? - uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w policzek
-Nie dziękuję, zjem tylko sałatkę.
-Co ty taki smutny i przygnębiony dzisiaj? Jest wigilia za niedługo zbieramy się do twoich rodziców.
-Wiem przecież,a która tak właściwie godzina?
-11:45 kochanie, o 14 musimy wyjechać.
-Dobrze Edytko, daj zjeść co? Idź się już lepiej malować i stroić.
-Wiesz co Andrzejku, jest wigilia a ty taki chamski.
-Przepraszam - powiedziałem przyciągając dziewczynę na kolano, pocałowałem ją - idź się szykować żabciu bo mało czasu zostało
-No to lecę.
Gdy Edyta wyszła z kuchni zacząłem jeść, w pewnym momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem wesołą twarz Oli:
-No hej Wroniasty i co postanowiłeś?
-Jadę z Edytą do rodziców. A Wy dzisiaj do Kłosów jedziecie?
-Nie my zostajemy dzisiaj tylko we dwójkę przecież są jeszcze 2 dni świat mamy czas odwiedzić rodziców. Oni zrozumieją że miłość jest najważniejsza bo sami jej kiedyś doświadczyli. Muszę kończyć już. To udanych świąt Andrzej.
-Wzajemnie. 
Gdy odłożyłem telefon, zacząłem się zastanawiać nad słowami przyjaciółki. Może jednak powinienem dzisiaj pojechać do Marty, ponoć sama siedzi w domu, a święta to odpowiedni czas do rozmów. Moi rodzice przecież chcą dla mnie jak najlepiej i wybaczyliby mi gdybym przyjechał jutro albo pojutrze. Wiem, że Martę kocham nad życie i żadna tam Edyta czy inna nie zmieni moich uczuć. Mam kompletny mętlik w głowie. Z jednej strony nie chcę zawieść rodziców i Edyty, która od niedawna jest dla mnie jak siostra. Ale gdy tylko myślę o Marcie to moje serce wariuje z tęsknoty. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Edyta. 
-Andrzej, idź się już ubierać bo już po 13.
-Dobrze kochanie idę.
Po 15 minutach byłem gotowy do wyjścia. Wyszedłem z pokoju i udałem się do salony w którym czekała już na mnie Edyta
-Pięknie wyglądasz Wronko moja - powiedziała dziewczyna i wbiła się w moje usta
-Ty również skarbie, chodź jedziemy już.
Po 15 min. jechaliśmy już w stronę mojego rodzinnego domu. Po drodze cały czas myślałem czy podjąłem dobrą decyzję. Byłem cholernie smutny i przygnębiony, a na dodatek zaczęła lecieć piosenka. Nie wytrzymałem tego wszystkiego i pojedyncza łza poleciała mi po policzku.
-Andrzej, co jest? - spytała zdziwiona Edyta
-Nic. Zaraz będziemy na miejscu.
Tak jak powiedziałem po paru minutach wysiadaliśmy już z samochodu i zaczęliśmy się witać z moimi rodzicami. 
-Witaj syneczku - powiedziała mama i pocałowała mnie w policzek- jak się wam żyje?
-A dobrze - skłamałem 
-A nie mówiłam ci Andrzejku, że jeśli znajdziesz miłość swojego życia to wtedy wszystko będzie inne, lepsze. Tak się cieszę, że wreszcie znalazłeś tą drugą połówkę serca.
-Pani syn jest naprawdę wspaniały, wychowała pani na prawdę cudownego mężczyznę.
-Nie pan i nie pani - wtrącił się mój ojciec - lecz mama i tata. Synu kiedy ślub?
-Mam tego dosyć! Nie będzie ślubu, nie będzie niczego rozumiecie? Edyta nie kocham cię, nawet nie jestem w tobie zakochany. Jesteś na prawdę wspaniałą kobietą i bardzo cię polubiłem ale kocham zupełnie inną osobę rozumiesz?
-Co?! Jak to? Do cholery jasnej Andrzej! Tyle czasu mnie oszukiwałeś?
-Synku! - zaczęła krzyczeć mama - nie tak cię wychowałam! Jak ty się w ogóle zachowujesz?
-Przepraszam was wszystkich. Mamo muszę jechać zawalczyć o moją ukochaną... przepraszam.
-Andrzej pożałujesz tego!!! Mnie się nie zostawia! - zaczęła krzyczeć Edyta przez łzy i zadzwoniła po taksówkę.
-Przepraszam - rzuciłem, wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę Warszawy.

Perspektywa Marty:
Wstałam przed 12, zjadłam śniadanie i ubrałam się. Powoli zaczęłam szykować dania na wigilię, którą będę musiała spędzić sama. Z jednej strony to dobrze przynajmniej wszystko sobie na spokojnie przemyślę. Andrzej wiele dla mnie znaczy, ale to prze zemnie ciągle ma jakieś problemy i kłopoty. Kocham go nad życie, ale nie mogę pozwolić na to, żeby on cierpiał. Muszę o nim zapomnieć, może powinnam wyjechać do Stanów, do ciotki. Chyba tak zrobię i zacznę życie na nowo. W nowym miejscu z czystą kartką. Po przemyśleniach i drobnych przygotowaniach, zadzwoniłam do Pawła i złożyłam mu życzenia świąteczne. Około 16 wszystko było już przygotowane więc nakryłam do stołu, włączyłam kolędy i zajadałam się moimi wyrobami. Po zjedzeniu, i posprzątaniu talerzy nalałam sobie wino wzięłam koc i usiadłam na fotelu obok kominka. Postanowiłam przeczytać książkę którą dostałam od Zatiego. Była na prawdę interesująca, opowiadała o niespełnionej miłości. Od razu przypomniałam sobie o Andrzeju. Wzięłam telefon i weszłam na jego instagrama. Dodał nowe zdjęcie, ręki która trzyma zapakowany prezent z podpisem "  Jazda do kochanych rodziców. Jedzonko stygnie, a ja nie mam siły na nic :( #nolike #kochanirodzice #sernik #prezenty #smuteczek
Tak cholernie tęsknie za jego głosem, zapachem, ciepłym dotykiem. Nie stop! Nie mogę do tego wracać. Dzisiaj zamykam ten rozdział w moim życiu, a jutro dzwonię do ciotki Toli, i muszę zastanowić się nad wyjazdem do niej. Po tym rozmyślaniu wróciłam do czytania książki. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi, a ja aż się wzdrygnęłam. Kto w wigilię o 17:30 może do mnie przyjechać? Pewnie Zatorski, jaki on jest kochany. Szybko założyłam na ramiona sweter i ruszyłam do przedpokoju. Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się siatkarz.
-C-co ty tu robisz? - spytałam drżącym głosem 
-Przyjechałem do ciebie, a proszę to dla ciebie.
-Dziękuję. Chyba ci powiedziałam, że cię nie kocham - mówiąc to odwróciłam głowę, żeby nie widzieć jego błękitnych oczu
-Marta ja już znam całą prawdę. Wiem, że Karol na ciebie nawrzeszczał i obwiniał cię. Nie musisz już kłamać.
-Skąd ty niby wiesz, że ja kłamie. Skąd możesz wiedzieć co ja czuję?! - wykrzyczałam
-Właśnie nie wiem - Andrzej wszedł do domu trzaskając drzwiami- ale chcę się dowiedzieć. Bo mi na tobie cholernie zależy, jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię jak wariat. Kocham bardziej niż siatkówkę. Kocham tak jak jeszcze nikt na świecie nie kocha. - powiedział siatkarz patrząc mi prosto w oczy
-Andrzej... ja, ja sama nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim, to prze zemnie tobie zdarzały się te wszystkie złe rzeczy. Może to jest jakiś znak, że my jednak nie powinniśmy być razem.
-Kochasz mnie? - spytał z łzami w oczach
-To wszystko moja wina, powinnam się trzymać od ciebie jak najdalej - zaczęłam mówić przez łzy
-Zadałem ci pytanie: Kochasz mnie? - powiedział Andrzej podchodząc do mnie bliżej ze łzami na policzkach.
-Nie wiem... kompletnie się pogubiłam w tym wszystkim. Okropnie za tobą tęskniłam, umierałam bez ciebie! Kocham cię ale nie powinniśmy być razem.
-Jak dwoje kochających się ludzi nie powinno być razem?! 
-Cierpisz prze zemnie. Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić na to.
-Te sytuacje to nie była twoja wina zrozum. To były wypadki. Proszę cię Marta... nie mogę żyć bez ciebie - powiedział Andrzej przez łzy
-Nie płacz proszę... - powiedziałam i podeszłam do niego 
-Kocham cię Marta - powiedział patrząc w moje oczy
-Tak bardzo mi cię brakowało Andrzej -powiedziałam przytulając go
-Mi ciebie też Marta, nawet nie wiesz jak bardzo.
Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam mu w te cudowne niebieskie oczy:
-Obiecasz mi coś?
-Co tylko chcesz.
-Nigdy już się nie rozstaniemy okej?
-Obiecuję, czyli...
-Tak chcę z tobą znowu być bo cię cholernie kocham.
-Kocham cię księżniczko - powiedział siatkarz i pocałował mnie
-Zostaniesz? - spytałam niepewnie 
-Na zawsze- uśmiechnął się Andrzej 
Po chwili siedzieliśmy obok kominka wtuleni w siebie i wsłuchiwaliśmy się w panującą ciszę. Nie była ona przygnębiająca jak do tej pory, teraz ta cisza była najwspanialsza na świecie. 

piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 29

2 dni później
Perspektywa Oli:
Wczoraj wieczorem wróciłam do Bełchatowa do mieszkania Karola. Jestem zadowolona z siebie i z niego. Bardzo dobrze zrobił wyznając prawdę Andrzejowi. Wcale się nie dziwię, że dostał po gębie bo cholernie mu się należało. Martwi mnie tylko to, że Andrzej mimo tego, że zna prawdę nie próbuję się skontaktować z Martą. No ale cóż, może jeszcze coś się wydarzy. Jutro wigilia więc gdy tylko wstałam i zjadłam śniadanie szybko się ubrałam i nie budząc Karolka ruszyłam w stronę galerii. Kupiłam kilka ozdób świątecznych, sukienkę oraz drobne prezenty dla bliskich i rodziny. Gdy wychodziłam z oddali zobaczyłam Wronkę. Natychmiast do niego podeszłam.
-Cześć - powiedziałam i przywitałam się ze środkowym 
-Cześć Olu.
-Co ty robisz w damskim sklepie chłopie? - zapytałam ze śmiechem 
-Czekam na Edytę.
-Kogo? - zapytałam lekko zdziwiona.
W tym samym momencie z przymierzalni wyszła wymalowana kobieta.
-Andrzejku kochanie ta sukienka tak bardzo mi się podoba ale nie mam aż 500zł. Zapłacisz prawda?
-Oczywiście skarbie, a teraz poznaj proszę Olę.
-A co to za marna kobiecina jeśli mogę wiedzieć? - spytała Edyta z pogardą 
-Ola, dziewczyna Karola Kłosa - uśmiechnęłam się szeroko - Andrzej możemy porozmawiać.
-Sory Trola czy tam Ola, ale Andrzejek nie ma teraz zbytnio czasu na pogaduszki z takimi dziwnymi babami. Mój misiaczek musi zawieźć mnie zaraz do fryzjera a potem do spa, także możesz już sobie iść.
-Ja nie potrzebuję ani spa ani fryzjera, gdyż jestem naturalnie ładną kobietą - powiedziałam
-Andrzejku, kochanie idę zapłacić twoją kartą i jedziemy!
-Dobrze skarbie - powiedział siatkarz - Ola za godzinę tutaj w kawiarni okej? - powiedział szeptem do mnie
-Kochanie idziemy powiedziałam! - dziewczyna złapała środkowego za rękę i szybkim krokiem ruszyli w stronę wyjścia.
Ja nie byłam jeszcze zmęczona zakupami więc przez kolejną godzinę oglądałam i przymierzałam przeróżne ubrania. W końcu gdy wybiła umówiona godzina usiadłam w kawiarni i czekałam na Wronkę. Po ok.10 min chłopak się zjawił. Zamówiliśmy sobie kawę i zaczęliśmy rozmawiać.
-Ta Edyta to jest twoja dziewczyna?
-Tak- odpowiedział po chwili zastanowienia 
-Czy ty nie widzisz tego, że ona jest z tobą tylko dla kasy i pomiata tobą jak starą zabawką?
-Ola, a powiedz mi co mi zostało? Karol mnie strasznie zawiódł, Marta pewnie układa sobie życie gdzieś na drugim końcu świata, nie dostałem powołania do reprezentacji. Jedyne co w tej chwili mam to Edyta.
-Według mnie to Edyta nawet nie jest w tobie zakochana, ona kocha tylko i wyłącznie kasę.
-Wiem, widzę to ślepy nie jestem, ale co ja mogę zrobić.
-Kopni ją w tyłek i tyle.
-Nie wiem Ola.
-A teraz może pogadajmy o Karolu. Wiem, że postąpił jak kretyn ale tylko dlatego, że się o ciebie martwił. Chciał jak najlepiej ale mu nie wyszło. On nie jest złym przyjacielem i na prawdę powinniście sobie porozmawiać szczerzę przecież taka piękna i wieloletnia przyjaźń nie może zostać zniszczona.
-Ja nie wiem Ola czy mogę mu dać kolejną szansę, bardzo mnie zawiódł. Pogadam z nim ale nie obiecuję, że ta przyjaźń będzie taka jak dawniej, a przynajmniej nie teraz. W końcu to przez niego straciłem kobietę którą kocham. - powiedział środkowy i spuścił głowę
-Wcale, że jej nie straciłeś. Przecież ona nadal cię kocha. Tylko przez Karola obwinia się o wszystkie twoje problemy. Ona jest strasznie bez ciebie nieszczęśliwa. 
-Cholernie chciałbym ją zobaczyć, przytulić, pogadać... ale nawet nie wiem gdzie ona jest. Nawet numer telefonu zmieniła. Ola ja bez Marty powoli umieram.! Co wieczór wracam myślami do wspólnych chwil, co wieczór ryczę jak mały dzieciak, który tęskni za rodzicami. Mam tego dosyć, nie mogę sobie poradzić z tą pierdoloną tęsknotą... - powiedział ze łzami w oczach
-Marta mieszka teraz w Warszawie w domu Zatiego. Jedź do niej i wy do cholery jasnej wreszcie bądźcie razem już zawsze. Dać ci adres?
-Nie spoko wiem gdzie to jest. Ale dzisiaj nie mogę bo trening zaraz mamy.
-To jedź jutro, ona i tak nie jedzie nigdzie na święta.
-Jutro jest wigilia obiecałem rodzicom, że do nich przyjadę z Edytą. Moi rodzice bardzo ją polubili. Obiecałem, że będę u nich przez całe święta bo w środku roku mnie nie widzą.
-Andrzej ja cię nie zmuszam do niczego, to twoja decyzja. Zrobisz jak zechcesz. Ja już muszę jechać do domu. To wesołych świąt Andrzej i mam nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję.

Perspektywa Marty:
Jutro wigilia więc postanowiłam przyozdobić świątecznie dom. W salonie ubrałam choinkę, a po całym domu rozstawiłam drobne dekorację świąteczne. Gdy całość była pięknie ubrana ktoś zadzwonił dzwonkiem. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się Paweł w stroju mikołaja z wielkim prezentem w ręku. 
-Wesołych świąt panno Nowak - powiedział i pocałował mnie w policzek
-Wzajemnie Zati, wchodź.
Gdy usiedliśmy w salonie libero zaczął otwierać wielką paczkę
-Mikołaj coś dla ciebie ma - powiedział z szerokim uśmiechem 
-Ja też coś dla ciebie mam - powiedziałam i wręczyłam mu prezent
-Martuś dziękuję ci bardzo jesteś najlepsza! A teraz proszę o to twój prezencik. - powiedział Paweł i wręczył mi pudełko
Dostałam piękny naszyjnik z bransoletkąperfumykapcieksiążkę oraz bluzę
-Dziękuję Paweł prezenty są wspaniałe, a szczególnie ta bluza - uśmiechnęłam się i pocałowałam siatkarza w policzek. - To co oglądamy jakiś film?
-Za niedługo trening mam więc nie zdążę. Po świętach na pewno wpadnę.
-Czyli święta będę musiała spędzić sama.
-Ej mała - powiedział i podszedł do mnie - jeśli chcesz to mogę cię zabrać ze sobą do rodziców co?
-Nie, nie chcę. To są rodzinne święta i  nie chcę wam przeszkadzać.
-Ale nie będziesz.
-Dziękuję Paweł ale nie mam książkę więc na pewno przeczytam - powiedziałam z uśmiechem
-Oj ty samotniku mały- odrzekł chłopak i przytulił mnie - ja już lecę na trening to wesołych świąt księżniczko 
-Tobie też Pawełku wesołych.
Gdy siatkarzy wyszedł położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Czekają mnie teraz 3 ciężkie dni w samotności. Bardzo bym chciała spędzić święta z rodziną, ale chyba jej nie mam. Gdyby chociaż Andrzej tu był. Dlaczego ja powiedziałam mu, że go nie kocham. Przecież ta tęsknota zżera mnie od środka. Ja bez Andrzeja powoli umieram.! On pewnie układa sobie teraz życie na nowo i pewnie za mną nawet nie tęskni, no bo kto by tęsknił przez osobę która tak bardzo rani?