wtorek, 29 września 2015

Rozdział 18

Perspektywa Karola:
Siedzieliśmy razem z Olą, Michałem i Martą, kolejny dzień w Warszawskim szpitalu.Andrzej jest w śpiączce już 15 dzień. Wszyscy modlimy się za niego. Cała drużyna Skry i reprezentacja również go odwiedza, a duchowo wspiera go cały świat bo oczywiście cała sprawa znalazła się w mediach. W kioskach, na pierwszych stronach gazet, można znaleźć tytuły: "Siatkarz Andrzej.W w śpiączce bo próbie samobójstwa.", " Problemy psychiczne reprezentanta Polski- Andrzeja Wrony" i wiele wiele innych durnych nagłówków. 
-Kochanie, masz napij się kawy - powiedziała Ola i wręczyła mi kubek z napojem.
-Dzięki.
-Karol, trzeba być dobrej myśli- dziewczyna usiadła obok mnie i złapała mnie za dłoń
-Jestem przecież, tylko wiesz, że lekarz wczoraj powiedziała, że nie wiadomo czy Andrzej w ogóle odzyska przytomność...-łzy zaczęły mi napływać do oczu.
-Odzyska, ja w to wierze i inni też. On jest silny na pewno da radę.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, gdy do sali w której leżał Wrona wbiegł lekarz i 3 pielęgniarki.

Perspektywa Pawła:
Od naszego spotkania i wypadu nad rzekę z Martą jedynie do siebie pisaliśmy i dzwoniliśmy. Bardzo mi brakuję spotkań z nią i chyba za dwa dni, po przyjeździe z meczu, pójdę do niej i zaproszę ją na kolejną randkę, mam nadzieję, że bardziej udaną. Ja na prawdę jestem w niej bardzo zakochany, to była chyba miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy na imprezie u Kłosa, gdy ją zobaczyłem to serce zaczęło mi mocniej bić. Marta też chyba jest we mnie zakochana, a przynajmniej ja tak uważam, bo od razu złapaliśmy bardzo dobry kontakt. Jak na razie muszę się skupić się na dobrej grze, a później pójdę odwiedzić w szpitalu Andrzeja. Bardzo mu współczuje, co takiego mogło się stać, że Endrju chciał się zabić, wiem, że chodzi o jakąś dziewczynę, że niby z innym się spotykała. Ja na miejscu Wronki to bym temu facetowi nogi z dupy powyrywał. Jakim trzeba być gnojkiem, żeby spotykać się z dziewczyną, którą kocha ktoś inny. Mam nadzieje, że Andrzej jakoś się pozbiera z tego i będzie normalnie żył.

Perspektywa Marty:
Czekałam przed salą nr.15 w której leżał Andrzej. Od 15 min. jest u niego lekarz, nie wiem nawet co się tak nagle stało. 
-Karol, wiesz coś może?
-Przykro mi Marta ale na razie nie
Miałam coś powiedzieć, gdy z sali wyszedł lekarz.
-Panie Karolu, pani Marto, wasz przyjaciel się wybudził, na razie jest osłabiony, także proszę za długo u niego nie siedzieć.
-A co z jego stanem? - spytałam nie pewnie.
-Stabilny jest, oddycha samodzielnie, rozmawiałem już z nim i jest dobrze. Ale muszę państwu powiedzieć, że jego stan psychiczny nie jest najlepszy, dlatego jutro przyjdzie do niego psycholog.
-Dobrze, rozumiemy - odpowiedział Karol
Gdy lekarz poszedł, ubrałam pelerynę szpitalną i chciałam wejść do Andrzeja, jednak Karol mnie zatrzymał
-Gdzie ty idziesz? - spytał lekko oburzony
-Chce z nim porozmawiać. 
-Nie, Zabraniam ci!
-Nie masz prawa! To nie moja wina!
-A właśnie, że twoja gdybyś nie spotykała się z Pawłem to Andrzej by nie chciał się zabić!
-Karol, przestań...
-Nie, nie przestanę, nie potrzebnie pojawiałaś się znowu w życiu Wronki, najpierw ten wypadek, a teraz to... to wszystko twoja wina, więc wynoś się stąd i nie wpieprzaj się do życia Andrzeja już nigdy więcej!! - wykrzyczał zdenerwowany Karol i złapał mnie za ramię.
-Kłos!! Co ty kurwa robisz? - nagle znikąd pojawił się Paweł
-Co ty tu robisz? - zapytałam zdezorientowana 
-Wynoś się stąd Paweł, i zabieraj ze sobą Martę! - Karol podszedł do libero i spojrzał na niego złowrogo
-Przyszedłem zobaczyć co u Andrzeja.
-Nico! Wynoście się!
-Karol, kurwa o co ci chodzi?
-Zapytaj Marty, albo przeczytaj to! - Karol rzucił pod nogi Pawła kartkę, którą napisał Wrona, po czym zniknął za drzwiami nr.15 
Zati przeczytał tekst na kartce i znieruchomiał
-Co? Marta...
-Przepraszam - powiedziałam szeptem i wybiegłam ze szpitala, zostawiając zdezorientowanego Pawła, na środku korytarza.

Perspektywa Karola
Wszedłem do sali i zobaczyłem leżącego Andrzeja, ręce miał pozawiązywane bandażem, a twarz miał całą bladą. Powoli do niego podszedłem.
-Witaj Edrju - nie pewnie się uśmiechnąłem
-Chce z nią rozmawiać - powiedział powoli, cichym głosem
-Przykro mi ale... nie ma jej.
-Widziałem,ją jak pielęgniarka otwierała drzwi.
-No bo... bo była - zająknąłem się - ale tylko po to, żeby dowiedzieć się czy ta sprawa z wypadkiem jest unieważniona. A potem przyszedł Paweł i razem wyszli. - strasznie się z tym czułem widząc nieszczęśliwy i pełen bólu wzrok Wrony, ale ja musiałem skłamać, bo ta dziewczyna za dużo namieszała w jego życiu, zrobiłem to dla jego dobra.
-Jestem takim idiotą, że nawet zabić się nie potrawie.
-Stary, przestań pieprzyć! Jesteś zajebistym facetem i nic tego nie zmieni.
-Przepraszam Karol, ale chce zostać sam. 
-Jasne.
Wstałem i spojrzałem na Andrzeja, a w mojej głowie pojawiły się myśli, że może źle zrobiłem z tym kłamstwem?

środa, 23 września 2015

Rozdział 17

Perspektywa Andrzeja:
Jechałem już chyba z 4 godziny, a łzy ciągle mi napływały do oczu. Zatrzymałem się i wysiadłem z samochodu. Znalazłem się nad zalewem, usiadłem na brzegu wody i zacząłem rozmyślać. Jak ona mogła tak szybko znaleźć innego, przecież dobrze wiedziała, że ją kocham. Chciałem ją dzisiaj przeprosić za wszystko i spróbować zacząć wszystko od początku. To już jest koniec, nawet już nie mam nadziej na lepsze jutro. Nic mi nie zostało. Wyjąłem w samochodu butelkę wódki i zacząłem pić, gdy zawartości już nie było, trzasnąłem butelką o kamień i rozsypało się szkło. Bez zastanowienia wziąłem większy kawałek i powoli jechałem nim po ręce, docierając do żył, patrzyłem na płynącą krew i czułem ulgę, że za niedługo wszystko się skończy, i nie będę czul tej przytłaczające pustki w sercu. Zanim zacząłem ciąć prawą dłoń wziąłem kartkę i długopis: "Nie mogę tak dłużej, jestem kompletnym zerem i najgorszym nieudacznikiem. Karol proszę powiedz Marcie, że nawet gdy umarłem to zawsze będą ją kochał. i przekaż jej, żeby była szczęśliwa z Pawłem i żeby on kochał ją tak mocno jak ja. Bo nie ma na świecie lepszej dziewczyny. Pamiętaj Karollo, że ty i Ola i cała drużyna zawsze była dla mnie ogromny wsparciem, ale brakło mi wsparcia mojej drugiej połówki serca-Marty." Położyłem Kartkę pod moim telefon, a sam z pociętymi rękoma i cieknącą krwią położyłem się na trawie i czekałem na koniec tego bezsensownego życia.

Perspektywa Karola:
-Kurde Olka ja nie mogę iść spać, coś na 100% musiało się stać!
-Kochanie wymyślasz, za bardzo się martwisz.
-Andrzej nigdy nie wyłącza telefonu i nawet w łazience odbiera. I ten cały SMS od niego, na tym spotkaniu z Marta musiało pójść coś nie tak
-Czekaj zadzwonię do Marty i się wszystkiego dowiem.
-Nie, ja chce z nią pogadać.
-No okej, masz - Ola podała mi telefon, a ja wykręciłem numer do przyjaciółki
-Cześć Marta tu Karol.
-No siemka, co tam późno dzwonisz, umarł ktoś - zapytała ze śmiechem Marta
-Bardzo możliwe. O czym rozmawialiście dzisiaj z Andrzejem.
-Co? Nie było u mnie Andrzeja. Całe popołudnie spędziłam z Pawłem, a koło 20 odwiózł mnie pod blok.
-Czekaj czekaj, czy widział was Andrzej?
-Nie, Karol nie widziałam przy moim bloku Andrzeja.
-A może gdzieś w pobliżu.
-Nie wiem nie rozglądałam się, byli jacyś ludzie, ale ciemno było. Widziałam tylko kontury była pani z dzieckiem, jakiś chłopak na rowerze i facet z wielkim bukietem kwiatów i pani wynosząca śmieci i wiele wiele innych.
-Wielki bukiet kwiatów to jest to! Kurwa on was widział. Co on mógł takiego koszmarnego zobaczyć.
-Nie wiem , nie ma poję.... o kurwa!
-Co? Mów!
-No bo Paweł pocałował mnie w policzek a ja później wydarłam się do niego: do jutra kochanie.
-No to mamy przejebane
-Ale o co chodzi mów!
-Nie mam czasu na prawdę pa!
Rozłączyłem się, ubrałem kurtkę i wsiadłem w samochód po drodze dzwoniąc do Michała:
-Misiek, sory, że tak późno ale jest mega problem
-Co się stało?
Opowiedziałem wszystko kumplowi, a on nie czekał dalej:
-O cholera jasna, przyjedź po mnie prędko.
Po ok.5 min byłem pod domem Michała który już na mnie czekał.
-Karol, znasz go bardzo dobrze, gdzie on może być.?
-Stary, on może być wszędzie, na pewno nie w domu. On zawsze lubi pobyć w takich sytuacjach sam, a najlepiej nad wodą
-Wiem, jedź nad jezioro za Bełkiem.
Po 30 min byliśmy na miejscu, obeszliśmy wszystko dokładnie jednak Wronki nigdzie nie było.
-Kurwa Michał nie ma go tutaj!
-Widzę! Karol nie panikuj, pomyśl gdzie on jeszcze lubi przebywać.
-Czekaj, ostatnio jak wyszedł ze szpitala to codziennie prawie siedział nad zalewem.
-No to chodź, ruszajmy tam!
Tym razem poprowadził Michał, gdyż ja nie byłem w stanie bo cały się trząsłem ze strachu o tego idiotę. Z prędkością 160 km/h na miejscu byliśmy po 10 min. Prędko wyskoczyliśmy z auta i zaczęliśmy szukać, nagle usłyszałem krzyk Winiara:
-Karol!!! Mam go!!
Jak najszybciej przybiegłem do przyjaciela, ale takiego widoku się nie spodziewałem. Andrzej leżał na ziemi cały blady z podciętymi żyłami, a Michał zawiązywał sznurkiem ręce Wronki, żeby dalej nie krwawiły. 
-Karol! Dzwoń po pogotowie. Już!!
-Ale... on...on żyję? - spytałem z łzami w oczach
-Dzwoń!!!


niedziela, 20 września 2015

Rozdział 16

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Perspektywa Marty:
Po upływie ok.1,5 godz. Paweł zatrzymał samochód i wysiedliśmy. Chłopak złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę górki:
-Gdzie mnie ciągniesz? - spytałam ze śmiechem
-Za tą górką czeka niespodzianka, więc nie gadaj tylko chodź - Zati puścił mi oczko i dalej szliśmy. 
Minęliśmy pagórek, a moim oczom ukazał się przepiękny obraz.
-O mój boże - powiedziałam zszokowana - Paweł nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie musisz mówić, tylko siadaj i zapal świece, a ja naleje nam wina.
-Ej a jak my wrócimy do domu?
-Spokojnie, wszystko załatwiłem przyjedzie po nas o 23, mój brat
-No to w takim razie, lej śmiało to winko - uśmiechnęłam się szeroko i zapaliłam świeczki
Wieczór mijał nam w bardzo przyjemniej atmosferze, rozmawialiśmy na przeróżne tematy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Oli. Cholera. Powiedział w myślach.
-Marta, kurde, czekam na ciebie już pół godziny, coś się stało?
-Nie, po prostu zapomniałam o tym, żeby cie poinformować że jestem na randce z Pawłem. Przepraszam cię Olu. Obiecuję, że jutro do ciebie wpadnę.
-Na randce? Kobieto! A co z Andrzejem? - spytała się oburzona Ola.
-Nic, kompletnie nic! Przecież on mnie nie kocha, to ja staram sobie po prostu ułożyć życie, bo starą panną z trójką kotów to ja nie chce być! 
-A rozmawialiście chociaż ze sobą?
-Tak, w szpitalu. I wtedy jasno dał mi do zrozumienia, że mu na mnie nie zależy, chociaż ja głupia powiedziałam mu prawdę o tym że nadal go kocham.
-Marta, on był wtedy w wielkim szoku, nie tylko twoim wyznaniem, ale też tym że czeka go rehabilitacja.
-Dobra, Ola jutro o tym wszystkim pogadamy bo dzisiaj nie chce sobie psuć wieczoru.
-No jak chcesz, ale przemyśl sobie to wszystko, bo umawiając się z Pawłem oszukujesz samą siebie, że nie kochasz Andrzeja.
-A ty wszystko jak zwykle wiesz lepiej. Pa! 
Nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się i usiadłam nad brzegiem jeziora. Kurde, a może ona na serio ma racje, przecież ja nic więcej nie czuje do Pawła niż przyjaźń. Muszę, chyba zdecydować się na jeszcze jedną rozmowę z Wroną, bo moją pustkę w sercu tylko on może wypełnić. 
-Hej co jest? - Paweł usiadł obok mnie i popatrzył pytająco
-Myślę. - odpowiedziałam nie patrząc na chłopaka
-Coś się stało?
-Nie...znaczy tak, nie wiem Paweł, po prostu pewna sprawa nie daje mi spokoju.
-Chcesz pogadać
-Nie, nie teraz. Najpierw sama muszę to sobie jakoś ułożyć, ale obiecuję, że kiedyś ci to powiem
-Trzymam cię za słowo - Paweł przytulił mnie i pocałował w czoło- chcesz wrócić do domu?
-Tak. Przepraszam wiem, że ten wieczór powinien trochę inaczej wyglądać.
-Na prawdę nic się nie stało, a nawet nie zacząłem pić wina to wsiadaj do samochodu i cię odwiozę
Poszliśmy posprzątać po pikniku, Zati spakował wszystko do bagażnika i ruszyliśmy w drogę powrotną. O 20 byliśmy pod moim blokiem:
-Dziękuję ci Paweł - uśmiechnęłam się do siatkarza
-Nie ma za co, a i pamiętaj, że zawsze i w każdej sytuacji możesz na mnie liczyć.
Wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy przed drzwiami prowadzącymi do bloku:
-Odezwę się do ciebie jutro - powiedziałam 
-Okej, a Marta, mam nadzieję, że pojawisz się w niedzielę na meczu Skry.
-Oczywiście, że tak, już nawet miejsca VIP-owsie mam załatwione
-No to elegancko panno Nowak
-Oj panie Zatorski - westchnęłam teatralnie
Paweł na pożegnanie pocałował mnie w policzek, a ja zaczęłam z niego żartować:
-No to do jutro kochanie - posłałam mu w powietrzu całusa
-Erotycznych - zati wsiadł do auta i odjechał, a ja weszłam do klatki schodowej.

Perspektywa Andrzeja:
Był godzina 19, a ja nie mogłem usiedzieć w miejscu, cały czas myślałem o Marcie, na treningu rozmawiałem z Karolem, który dal mi jej adres. Bałem się tam jechać, ale za bardzo ją kocham, żeby tchórzyć jak jakiś 5 letni dzieciak. Ubrałem się, zamknąłem mieszkanie i wsiadłem do samochodu. Po drodze, kupiłem bukiet kwiatów. Gdy byłem pod blokiem wysłałem SMSa do Karola: "Stary, idę do niej. Trzymaj kciuki :)" 
Wysiadłem z samochodu, wziąłem bukiet i skierowałem się stronę bloku Marty. Byłem już kilka kroków od budynku, gdy ją zobaczyłem. Wysiadała z samochodu, a zaraz za nią... Paweł Zatorski. Jednak to nie najgorsze dopiero miało nadejść. Zati pocałował ją w policzek, a ja usłyszałem tylko dwa zdania:
-No to do jutra kochanie.
-Erotycznych.

Nie wierzyłem, że to się dzieję na prawdę. Przecież ona mnie zapewniała, że nadal mnie kocha, a tu proszę. Jaki ja byłem głupi. Ze łzami w oczach, wróciłem do samochodu, a bukiet wyrzuciłem do kosz. Wsiadłem do pojazdu i napisałem do Karola: "To wszystko jest jakieś pojebane, a moje życie nie ma sensu. Jutro nie będzie mnie na treningu i rehabilitacji wymyśl coś" Wysłałem wiadomość i wyłączyłem telefon. Puściłem radio w którym leciała piosenka idealnie opisująca mój stan. Ze łzami w oczach kierowałem się w nieznanym kierunku, jak najdalej od tamtego miejsca i wszystkich ludzi. 




piątek, 18 września 2015

Rozdział 15

Perspektywa Karola:
Po wyjściu Andrzeja skierowałem się po schodach do sypialni, gdzie siedziała Ola
-I jak tam? Andrzej już poszedł?
-Tak tak, a powiem ci kochanie,że chyba wreszcie zaczął myśleć racjonalnie - usiadłem obok Oli i objąłem ja ramieniem.
-To bardzo się cieszę - dziewczyna pocałowałam mnie w policzek - a jak jego relacja z Martą?
-No właśnie nie mam pojęcia bo nic nie mówił o tym, ale raczej na razie chyba się nawet do siebie nie odzywają. Po tym co Andrzej jej powiedział powinien ją przeprosić.
-I to jak najszybciej - wtrąciła mi się do zdania Ola.
-Wiesz co Oleńko, nie wyobrażam sobie nawet jak ja bym cierpiał na miejscu Wronki, przecież oni oby dwoje się cholernie kochają, i powinni być razem, no ale niestety nie są.
-Ja też sobie tego nie wyobrażam, nie umiałabym po prostu tak przestać cię kochać, nawet po największej kłótni. Współczuje im obojgu, i wiesz co Karolku mam pewien pomysł.
-Co znowu kombinujesz ślicznotko? - poruszyłem brwiami na co moja dziewczyna się zaśmiała.
-Może byśmy tak im troszeczkę pomogli
-Nie Ola! - przerwałem jej w połowie - pamiętasz jak ostatnio pomogłaś Andrzejowi i płakałaś przez niego?
-Pamiętam. - powiedziała zawiedziona Ola
-No to lepiej się nie mieszajmy, tylko zostawmy tą sprawę dla nich. Jeśli Endrju ją kocha to na pewno łatwo się nie podda i będzie walczył do samego końca bo ja go znam i wiem,że on swoje błędy zawsze naprawia.
-Dobrze kochanie,obiecuję że nie będę się wtrącać, ale i tak jutro zadzwonię do Marty bo dawno nie gadałyśmy.
-Okej, zgadzam się kochanie a teraz chodźmy już spać bo o 8 mam trening.
Ola wygodnie ułożyła się na moim torsie i wtuleni w siebie zasnęliśmy zmęczeni trudem minionego dnia.

Perspektywa Marty:
Obudziłam się o 7 :30 gdyż o wpół do 9 miałam rozmowę w sprawie pracy. Zjadłam pożywne śniadanie, wypiłam szklankę soku pomarańczowego i poszłam wybrać odpowiedni strój, Gdy byłam już gotowa, wyszłam z domu, wsiadłam do auta i udałam się w stronę biura. Na miejscu byłam o godzinie 8:24, i punktualnie stawiłam się w gabinecie dyrektora. Po 45 minutach rozmowy, dostałam pracę w firmie zajmującej się bankowością i finansami. Poszłam zapoznać się z nowymi współpracownikami. Szłam korytarzem oglądając wiszące na ścianach dyplomy i odznaczenia zawodowe, gdy nagle wpadłam na kogoś, wylewając kubek z wodą:
-Matko, najmocniej panią przepraszam.
-Nic się...Marta??!
-Olka?? Co ty tu robisz?
-Ja? Pracuje, to raczej co ty tu robisz?
-Ja od dzisiaj również tutaj pracuje - zaśmiałam się i pomogłam przyjaciółce posprzątać rozlaną wodę.
-Bardzo się cieszę, że będziemy razem pracowały Olu.
-Ja też, ale wiesz co zbytnio nie mam teraz czasu, wiesz obowiązki wzywają, ale może jakaś kawka dzisiaj wieczorem?
-A wiesz co, z przyjemnością. To do zobaczenia.
-Do wieczora.
Wyszłam z budynku i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, była już 10:28, a o 11 umówiłam się z Pawłem, więc wsiadłam w samochód i ruszyłam do domu.

Perspektywa Andrzeja:
Wstałem o 7, wyjrzałem przez okno za którym panowała przepiękna pogoda, mimo że była jesień, chociaż ja w sumie uwielbiam jesień. Ta pora roku jest niezwykła i dla mnie zawsze szczęśliwa, właśnie jesienią pierwszy raz poznałem się z Martą. Ubrałem się w klubowe dresy, zjadłem kanapkę i wyszedłem z domu kierując się w stronę hali. Po paru minutach spaceru wszedłem do budynku i skierowałem się do pokoju prezesa.
-Dzień dobry. Można wejść?
-Witaj Andrzej, pewnie wchodź.
-Ja przyszedłem oznajmić, że teraz nie będę mógł grać.
-Tak wiem to. Wczoraj wieczorem trener wraz z naszym fizjoterapeutą przygotowali dla ciebie specjalny plan, który pozwoli ci wrócić do sprawności i do formy.
-Dziękuję - uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem
Na korytarzu spotkałem kolegów ze Skry:
-Endrju!! Hello! - zaczął witać się ze mną Facu.
-Stary super, że wróciłeś czekaliśmy tutaj na ciebie - poklepał mnie po ramieniu Mariusz.
-Ej ej, przejście dla trenera - powiedział Miguel - Andrzej, dobrze że już jesteś bo inaczej bym po ciebie wysłał całą drużynę. A teraz zapraszam cię do fizjo, i czas na to, żebyś wrócił do sprawność - uśmiechnął się szeroko trener a ja posłusznie poszedłem za nim.

Perspektywa Marty:
Do domu przyjechałam o 10:46, w szybkim tempie się ubrałam, zgarnęłam ze stolika torebkę oraz telefon i popędziłam w stronę omówionego miejsca. Gdy byłam na miejscu Paweł, już na mnie czekał, był perfekcyjny w każdym calu:
-Witam panno spóźnialska - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek
-Ej no tylko die minuty się spóźniłam, panie idealny.
-Pięknie wyglądasz Marta.
-Dziękuję, ty też niczego sobie -lekko się uśmiechnęłam - To co gdzie idziemy?
-Mam dwie wersje, albo na kawę,albo na pizze. Co wybierasz?
-Zdecydowanie pizzę, bo jestem mega głodna.
-No to chodźmy.
Przez całą drogę gadaliśmy i śmialiśmy się. W pizzerii złożyliśmy zamówienie a po ok 10 min. zajadaliśmy się już przepyszną pizzą.
-To co panno Nowak, jeszcze jedna?
-O nie! Panie Zatorski, ja to nawet kawałeczka już nie wcisnę. 
-Ja również - powiedział mój towarzysz z uśmiechem
-To co teraz? Zbieramy się do domu?
-Oczywiście, że nie. Mam dla ciebie niespodziankę, ale muszę wiedzieć czy masz dzisiaj cały dzień wolny?
-Na wieczór umówiłam się z Olką, ale mogę to odwołać. Także w zasadzie tak.
-No to zbierajmy się - Paweł się uśmiechnął.
Wyszliśmy z lokalu i Paweł kazał mi poczekać 2 minuty w tym miejscu. Po określonym czasie Zati pojawił się przede mną w swoim samochodzie:
-Wskakuj maleńka - puścił mi oczko i otworzył drzwi
Jechaliśmy już dłuży czas, gdy minęliśmy tabliczkę z napisem żegnamy Bełchatów byłam lekko zdziwiona:
-Pawełku, a dokąd ty mnie porywasz?
-Zobaczysz niedługo, na pewno ci się tam spodoba.
Nic nie odpowiedziałam, tylko włączyłam radio i zaczęłam śpiewać, a po chwili przyłączył się do mnie Zatorski.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest 15 rozdział, osobiście mi nie za specjalnie podoba się to powyżej, ale aż tak złe chyba nie jest. Rozdziały od teraz pojawiać się będą raczej regularnie czyli w środy w piątki, a niekiedy również w niedziele. Bardzo mi smutno, gdyż nie wiele osób komentuje to moje opowiadanie. Komentarze są dla mnie ogromną motywacją i dają mi siłę do dalszego pisania. Jeśli nadal będzie tak mało tych komentarzy to chyba zawieszę bloga, bo nie wiem czy jest sens go nadal prowadzić. Także moi drodzy nie wymagam tutaj, żebyście się rozpisywali ale dla mnie motywacją będzie jeśli nawet w komentarzu napiszecie kropkę. Liczę na was.
Ps. możecie również w komentarzach informować mnie o waszych blogach a ja z chęcią tam zajrzę ;)
Pozdroo ;**
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

środa, 16 września 2015

Rozdział 14

Perspektywa Marty:
Po 3 godzinach jazdy, wreszcie stanęłam przed bramą mojego rodzinnego domu. Wysiadłam z samochodu, wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły a zza nich wyłoniła się Weronika.
-O proszę siostrunia Martunia powróciła.
-Daruj sobie Wera - parsknęłam - są rodzice?
-Może, są a może nie.
-Powiesz czy nie?
-Okej wchodź - otworzyła mi szerzej drzwi i zawołała - tatusiu, mamusiu córka marnotrawna wróciła.
-Jak widzę nic się nie zmieniłaś - posłałam złowrogie spojrzenie na siostrę, a w tym czasie mama z tatą wyszli z pokoju.
-O proszę Marta, co jednak pieniążków zabrakło i postanowiłaś wrócić? - powiedziała moja mama
-Basi uspokój się! - stanął w mojej obronie tata - cieszę się, że wróciłaś Martuś  - powiedział i mnie przytulił
-Tato, ale ja nie wróciłam tylko chciałam z wami porozmawiać.
-I co Zbyszek? Źle mówiłam? Pewnie chce od nas pożyczkę.
-Barbara! - krzyknął ojciec
-Nie mamo, nie chce żadnej pożyczki , bo finansowo sobie bardzo dobrze radzę, a skoro nie jestem tu mile widziana to już pójdę pa! - miałam już wychodzić lecz tata mnie zatrzymał
-Nie Marta zostań, idź do salonu to porozmawiamy.
-No dobrze, ale ja chciałam przede wszystkim pogadać z mamą.
-No już dobrze, Zbyszek idź zrób nam herbatę, a my chodźmy do salonu.
Usiadłyśmy na kanapie, porozmawiałyśmy o tym co u nich, co u mnie o wypadku lecz w końcu musiałam zacząć temat o którym przyjechałam tutaj rozmawiać:
-Słuchajcie ja tutaj przyjechałam w jednym celu.
-W jakim? - zapytał zdziwiony ojciec
-Muszę się dowiedzieć co się wydarzyło 5 lat temu - gdy mama to usłyszała jej twarz pobladła, ale zaczęła mówić
-No jak to co, ten drań Andrzej wyjechał bez słowa wyjaśnienie
-Mamo, w tym wypadku to on właśnie został potrącony prze zemnie i gdy rozmawialiśmy powiedział mi, że to wszystko przez ciebie.
-Ależ to są jakieś kompletne brednie.
-Mamo proszę cię, ja muszę znać prawdę.
-Prawda jest taka, że ten Andrzej kłamie!
-Basia, skończ już kłamać i opowiedz jej wszystko.
-Kłamać? Mamo! Powiedz prawdę! - wstałam z kanapy, podeszłam do okna i oparłam się o parapet.
-No mów mamo, czekam! - zaczęłam krzyczeć.
-Dobrze dziecko powiem, tylko nie krzycz!
-Dobrze, no to mów.
-Słoneczko ja po prostu wiedziałam, że on dla ciebie jest za stary, że cię skrzywdzi, że będzie chciał cię tylko wykorzystać. Więc gdy dowiedziałam się, że kiedyś był oskarżony o gwałt to zaczęłam go szantażować. Miał wybór, albo on wyjedzie albo ja wszytko podam do gazet i telewizji a wtedy jego reputacja była by skończona.
-Chwila, chwila. Czyli,że Andrzej kogoś zgwałcił?
-Nie Martusi został wrobiony, a później oczyszczony z zarzutów ale ja znalazłam dziennikarza który miałby potwierdzić, że to Andrzej za tym gwałtem stoi.
-Co?
-Powiedziałam Andrzejowi, że mam dowody na to, że to on i w ten sposób go zastraszałam, a nawet nasłałam na niego zbirów którzy co wieczór grozili mu nożem, za gwałt. I po kilku dniach wyjechał.
-Jak mogłaś? - nie mogłam w to uwierzyć
-Skarbie, ale ja to zrobiłam dla twojego dobra.
-Jakiego dobra do cholery? - zaczęłam krzyczeć - zniszczyłaś mi życie! Rozumiesz? - zaczęłam zakładać buty
-Martuś, przecież ja chciałam dla ciebie jak najlepiej.
-Nie na widzę cię! I nigdy ci tego nie wybaczę!! - Wzięłam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Kierowałam się w stronę samochodu, ale ktoś zaczął za mną krzyczeć:
-Córeczko! Poczekaj. - do auta dobiegł ojciec
-Tato, nie wierze po prostu jak ona mogła.
-Wiem kochanie, matka postąpiła karygodnie
-Tato, ty o tym wszystkim wiedziałeś.
-Nie, dowiedziałem się dopiero tydzień po twojej wyprowadzce. Namawiałem mamę, żeby do ciebie zadzwoniła i wszystko powiedziała, ale ona była zbyt uparta.
-Rozumiem tato, nie martw się. Ja już muszę jechać bo długa droga przede mną.
-Kiedy nas znowu odwiedzisz słoneczko?
-Nie wiem tato, ale nie prędko. Jak coś to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
-Dobrze Martuś, jedź bo już prawie ciemno. Trzymaj się kochanie.
-Ty też, Kocham cię tatko
-Ja ciebie też Martuś. - uściskaliśmy się na pożegnanie i ruszyłam w drogę do Bełchatowa.

Perspektywa Andrzeja:
Wróciłem z meczu o 18, w sumie to dobrze, że Michał mnie tak zabrał bo spotkałem tak również Mariusza, Kacpra oraz Facundo i Nico. Zjadłem dwa naleśniki i nie mogłem przestać myśleć o Karolu. Przecież on prze zemnie może wylecieć z podstawowego składu. Nie zastanawiając się dłużej wziąłem kurtkę i pojechałem do Kłosa. Po ok.10 min. byłem na miejscu, bardzo się bałem się Karol mi nie wybaczy, ale musiałem spróbować. Zapukałem do drzwi, otworzyła mi Ola:
-Cześć piękna - puściłem jej oczko i dałem bukiet kwiatów
-Andrzej? Nie poznaję cie - zaśmiała się blondynka 
-Po prostu wróciłem do żywych - zaśmiałem się - jest Karol?
-Tak, siedzi w salonie.
-Dzięki.
Wszedłem wraz z Olą do pomieszczenia, na kanapie siedział z laptopem na kolanach Kłos
-Kochanie masz gościa - powiedziała Ola, a Karol podniósł oczy i skierował je na mnie - to ja może nie będę wam przeszkadzała.
Ola wyszła a ja nie pewnie zacząłem 
-Cześć Karollo.
-Cześć - chłopak odłożył laptopa i stanął przy oknie
-Stary, ja tu przyszedłem bo chce cie przeprosić za swoje zachowanie, po prostu nie mogłem się z tym wszystkim pogodzić, nie rozumiałem niczego i nie myślałem racjonalnie, ale wiem że zachowałem się jak kawal skurwysyna. I jeśli chcesz, żeby ta przyjaźń się skończyła to okej przyjmę to na klatę. 
-Andrzej ty jesteś głupi. Jak możesz myśleć, że ci nie wybaczę przecież wiem że wtedy nie byłeś sobą , a po takich przeprosinach to chyba nie mam innego wyjścia tylko po prostu ci wybaczyć - zaśmiał się Karol
-Uff, no to dobrze, wiesz jaki ja byłem zestresowany - zaśmiałem się 
-Stary brakowało mi ciebie i tych naszych rozmów - podszedł do mnie uściskaliśmy się 
-Mi ciebie tez brakowało Karoli to cholernie
-A jak z twoją ręką?
-Nijak
-Co ty gadasz Endrju? Rehabilitacja nie działa?
-Nie chodzę - spuściłem głowę na dół i wzrok wbiłem z podłogę
-Pojebało cię? Jutro o 9 widzę cię w pokoju naszego fizjoterapeuty zrozumiano?
-Nie wiem stary, to nie ma sensu.
-Andrzej, my cie potrzebujemy w zespole, jesteś potrzebny Skrze. I jeśli nie przyjedziesz sam to obiecuje ci, że cała drużyna po ciebie przyjedzie
-No dobra będę - uśmiechnąłem się lekko- a teraz spadam na chatę bo muszę się wyspać . Na razie
-Do zobaczenia.
Wsiadłem do auta i skierowałem się w stronę domu. Po drodze zdałem sobie sprawę, że przecież jeszcze muszę jakoś odnaleźć Martę i ją przeprosić.




niedziela, 13 września 2015

Rozdział 13

3 dni później:
Perspektywa Marty:
Obudziłam się przed 8, ubrałam się w strój do biegania, uszykowałam sobie zdrowe śniadanko i zaczęłam powoli jeść. Przez te 3 dni wiele się u mnie nie zmieniło, poza tym, że jutro mam rozmowę o pracę, ale niestety nie w Skrze gdyż znaleźli kogoś innego. Andrzej się wcale do mnie nie odezwał, Paweł chyba o mnie zapomniał, a jedynym moim wsparciem jest Karol i Ola. Kończąc rozmyślanie, pozmywałam miseczkę, wzięłam telefon, zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę parku. Na miejscu rozciągnęłam się i zaczęłam biegać, po ok 45 minutach usiadłam na ławce i upiłam łyk wody. W pewnym momencie ktoś się do mnie przysiadł, tym kimś był Zati:
-Cześć sportsmenko - spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Cześć siatkarzu - odwzajemniłam uśmiech
-Przepraszam cię.
-Za co?
-No za to, że się nie odzywałem, ale mój tata miał zawal serca i nie miałem głowy do innych spraw. Wybaczysz? - Paweł zrobił minę zbitego psa a ja wybuchłam śmiechem.
-No jasne, że tak Zati, zresztą ja też miałam spore problemy - moja mina stała się smutna i zamyślona
-Wiem, wiem słyszałem o tym wypadku Andrzeja, ale to na prawdę nie twoja wina, nie ma sensu, żebyś się obwiniała.
-Nie jest łatwo ale zawsze przecież mogło być gorzej. - delikatnie się uśmiechnęłam
-No jasne, że tak, a ten uśmiech ma cały czas być na tej ślicznej twarzyczce, zrozumiano?
-Tak jest kapitanie - zachichotałam a Paweł mnie przytulił.
-No to co mała? Skoro się spotkaliśmy to może jakaś kawa?
-Sorki, ale dzisiaj jeszcze muszę załatwić jedną sprawę, ale może jutro co?
-No okej to o której ci pasuje?
-O 8:30 mam rozmowę o pracę, także może o 11?
-No to jesteśmy umówieni panno Nowak.
-Tak jest panie Zatorski. A teraz już muszę uciekać, także do jutra 
-Do jutra - powiedział i pożegnał się ze mną.
Pobiegłam do domu, wzięłam prysznic i się przebrałam w nieco cieplejsze ubrania, gdyż była już jesień. Zabrałam torebkę, wsiadłam do auta i pojechałam w stronę domu rodzinnego, ponieważ chce wreszcie dowiedzieć się co się stało 5 lat temu.

Perspektywa Andrzeja:
Minęły 3 ciężkie dni w samotności i bólu z alkoholem w rękach, a właściwie w jednej ręce, gdyż lewą ręką nie mogłem nic zrobić. Tak, dokładnie nie chce tej zasranej rehabilitacji, po co mi ona? Straciłem Martę, Karola to i lewą rękę też mogę, ważne że mam....nic, no właśnie.
Siedziałem kolejny dzień w ciemnym pokoju z butelką wódki i oglądałem powtórki moim wszystkich meczów, gdy ktoś nagle zadzwonił do drzwi. po 3 dźwiękach dzwonka niechętnie wstałem otworzyć.
-Winiar? Co ty tu robisz? - wybełkotałem
-Przyszedłem cię ratować stary. - Michał wszedł do środka zamknął drzwi.
-Andrzej, śmierdzi tu jak w pijalni, weź to kurwa zostaw - odebrał mi butelkę z trunkiem i otworzył okno.
-Oddaj to!
-Nie, a poza tym po co ci to gówno? Chcesz się zachlać na śmierć?
-Może to by było rozsądne wyjście.
-Przestań tak pierdolić stary
-Ale Michał co mi innego pozostało niż wódka? Wszystko straciłem rozumiesz? Wszystko!
-Wiem Andrzej o tym wszystkim, o wypadku, o Marcie i o Karolu.
-No i co? Pewnie przyszedłeś mnie solidnie opierdolić?
-Nie, ja ci przyszedłem pomóc, bo sam też kiedyś musiałem się poddać rehabilitacji i nie było wiadomo czy będę mógł grać. I co? I jakoś gram i jest wszystko elegancko.
-Ale ja nie tylko siatkówkę straciłem, ja straciłem wszystko.
-Powinieneś przeprosić Karola i Martę.
-Ale ja nie wiem czy...
-Andrzej do cholery to był wypadek a nie jakaś zemsta Marty!
-Ale skąd to niby wszystko wiesz?
-Od Karola, martwi się on o ciebie i jest załamany, a ostatnio nie przychodziła na treningi, więc postanowiłem przyjść od ciebie i przywrócić cię do normalności.
-On nie może prze zemnie olewać treningów.
-To idź do niego jutro i przeproś go i pogadajcie na spokojnie.
-Wiesz co chyba tak zrobię.
-No i rewelacyjnie, a teraz spadaj pod prysznic i się przebieraj bo zabieram cię na mecz Legii za 2 godziny.
-Stary jesteś naprawdę zajebistym przyjacielem.
Wziąłem orzeźwiający prysznic, ubrałem się i wyszedłem z łazienki.
-No no no. Endrju, wszystkie laski twoje - zaśmiał się Winiar
-Lepsze byłaby tylko ta jedna - stanąłem przy oknie i wpatrywałem się w krajobraz Bełchatowa
-Sory Wroniasty, zbierajmy się - Michał poklepał mnie po ramieniu i szedł w stronę drzwi.
Ja wziąłem głęboki wdech, zgarnąłem telefon ze stolika, zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem za Winiarskim.

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 12

Perspektywa Andrzeja:
Nie mogę w to po prostu uwierzyć, to jakieś szaleństwo. Dlaczego on mi to zrobiła? Jestem pewien, że to nie był wypadek. Co ja głupi sobie w ogóle myślałem. Teraz nie mam już nic, ani miłości swojego życia ani siatkówki. Bezsilny ułożyłem się na szpitalnym łóżku i próbowałem zasnąć, jednak ktoś wszedł na sale:
-Witam, panie Andrzeju jak tam samopoczucie?
-Gorzej być nie mogło panie doktorze.
-Spokojnie, będzie dobrze niech mi pan uwierzy bo rehabilitacji ręka wróci do formy.
-Tak ciekawe tylko kiedy?
-Proszę się tak pesymistycznie nie nastawiać, na pocieszenie mam dla pana wypis. Wszystko już jest w porządku, więc jutro rano może pan wrócić do domu.
-No nareszcie bo dwa dni w szpitalu to stanowczo za dużo - powiedziałem z uśmiechem- a ile ta cała rehabilitacja będzie trwała?
-Nie wiem panie Andrzeju, zależy od tego jakie pan będzie robił postępy ale będzie to coś koło dwóch, trzech miesięcy.
-Cholera jasna, czyli nie mam szans na zagranie w reprezentacji.
-Będzie miał pan jeszcze wiele szans, ja uciekam do następnym pacjentów. - doktor wstał, wręczył mi wypis i wyszedł.
Zacząłem pakować swoje rzeczy, patrząc w telefon zobaczyłem chyba z 20 wiadomości, a każda typu " Andrzej nie załamuj się, będzie dobrze" Nawet sam Stephan do mnie napisał, ale ja nie miałem ochoty na razie nikomu odpisywać. Po ok. 30 min. byłem już spakowany, stanąłem przy oknie i zacząłem myśleć nad swoim dalszym życiem , jak ono będzie wyglądało i czy kiedykolwiek będzie takie samo. Moje rozmyślenie przerwał zgrzyt drzwi. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem w progu sali Martę.

Perspektywa Marty:
Siedziałam cały czas na szpitalnym korytarzu, mimo tego, że miałam się spotkać z Pawłem, to w tej chwili nie liczyło się nic, poza Andrzejem. Nie mogłam dłużej wysiedzieć chciałam wejść do sali Wronki jednak zatrzymał mnie Karol, który też cały czas był w szpitalu.
-Nie wchodź Marta.
-Karol, ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć, muszę tam wejść i z nim porozmawiać.
-Nie radzę ci, on jest załamany.
-Musze.
-Nic nie musisz Marta, jedź do domu się przespać.
-Dobra nie muszę, ale chcę więc tam idę.
Nie czekając na reakcję Kłosa uchyliłam drzwi. Przy oknie stał Andrzej, był zamyślony ale jednocześnie bardzo smutny. Odwrócił się w moją stronę i zdziwienie pojawiło się na jego twarzy.
-Możemy porozmawiać? - zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do środka
-O czym niby? O wypadku? - zapytał patrząc w okno
-Nie, chciałabym porozmawiać o nas i o przeszłość.
-Jakich nas? - odwrócił się do mnie i patrzył na mnie złowrogo 
-Andrzej ja ci wszystko wybacz, to co stało się pięć lat temu to jest już nie ważne, rozumiesz? - przybliżyłam się do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy
-A to co wydarzyło się 2 dni temu? - Wrona odsunął się ode mnie i oparł się o parapet
-Uratowałeś swojego przyjaciela.
-Przed tobą.
-Co? Przecież to był wypadek.
-A może jednak jakiś perfidny plan?
-Co ty gadasz? 
-No tak, ja wiem, że ty chcesz się na mnie zemścić.
-Co kurwa? To Karol wyszedł na drogę tuż przed autem.
-Najlepiej zwalić na kogoś.
-To nie była niczyja wina rozumiesz? To był wypadek, a wypadki czasami się zdarzają! 
-I przez ten "wypadek" teraz nie wiadomo czy będę mógł dalej grać.
-Andrzej bardzo mi przykro i uwierz, że mi też jest ciężko patrzeć na twój smutek.
-A mi ciężko jest patrzeć na ciebie.
Tego już nie wytrzymała, dałam mu w twarz i nie mogłam opanować emocji.
-Wiesz co zasłużyłeś na więcej niż tylko uderzenie w twarz, ja tu przy tobie siedziałam całe te dwa dni, modliłam się za ciebie, nigdy przez te 5 lat o tobie nie zapomniałam, a wiesz dlaczego? Bo cię kocham ty idioto! - wykrzyczałam - Ale teraz widzę, że ty mnie jednak nie kochasz i wtedy 5 lat temu też mnie nie kochałeś!
-Gówno prawda!! - Andrzej mi przerwał i też zaczął krzyczeć - kochałem cię tak mocno, że mocniej się już nie dało, wiesz jak ja cierpiałem gdy musiałem cię zostawić. 
-Jak to musiałeś?
-Lepiej spytaj swojej mamuśki pieprzonej.
-Co kurwa moja mama ma z tym wspólnego?
-Nie ważne teraz już to jest, dwa dni temu cie kochałem, tak jak 5 lat temu, chciałem cię odnaleźć i wszystko wyjaśnić ale teraz.... teraz to wszystko straciłem nie mogę grać, a po tym co mi przed wczoraj zrobiłaś ja ciebie już nie kocham.
-Ale jak to? Przecież to był tylko wypadek - powiedziałam ze łzami
-Ja ci po prostu nie wierze.
-To uwierz, proszee
-Wiem jaka jesteś i jaka potrafisz być.
-Andrzejj...
-Wyjdź.
-Kocham cię!!
-Wyjdź kurwa!!
Wybiegłam z płaczem z sali i nie mogłam uwierzyć, że go już nie odzyskam. Podszedł do mnie Karol:
-Marta...
-Zabierz mnie stąd proszę - powiedziałam ciągle płacząc 
Karol bez słowa pomógł mi wstać i poszliśmy w stronę parkingu.

środa, 2 września 2015

Rozdział 11

Perspektywa Marty:
Nie mogę w to uwierzyć, że Andrzej może w każdej chwili umrzeć. Muszę coś zrobić, żeby on żył.
-Karol i jak wiesz coś?
-Wiem tylko, że poszli po defibrylator, bo zwykła reanimacja nie wystarcza. Marta ja nie wiem czy on przeżyje...
-Karol nie gadaj bzdur!! 
Odeszłam od przyjaciela i poszłam w stronę drzwi sali na, której leżała Wronka. Nagle wyszedł lekarz:
-I co panie doktorze? - spytałam ze spływającą łzą
-Na szczęście serce zaczęło pracować w ostatniej chwili i pan Andrzej żyje, jednak wszystko zależy od kolejnej doby.
-A mogę do niego wejść?
-No dobrze, ale tylko chwilkę.
-Dobrze, dziękuje.
Otarłam łzę z policzka i weszłam do sali. Andrzej cały czas był w śpiączce. Podeszłam bliżej i usiadłam obok jego łóżka. Wyglądał tak jak 5 lat temu, w głębi serca czułam, że nadal go bardzo mocno kocham, ale czy on kocha mnie? To wszystko będę musiała wyjaśnić jak wszystko z jego zdrowiem będzie dobrze.
-Cześć Andrzej, to ja Marta. Przepraszam cię za wszystko, a szczególnie za ten wypadek, bo to ja jechałam za szybko. Ale zanim pójdę to chce ci powiedzieć, że cię kocham Andrzejku. 
Złapałam go za dłoń i wtuliłam się w nią jakby była moją własnością.

Perspektywa Andrzeja:
Ciemność, wszędzie ciemność. Co się do cholery dzieje? Gdzie ja w ogóle jestem? Nagle w oddali widzę światło, jest ono coraz bliżej. Zaglądam tam kątem oka i widzę cudowny świat. Wszędzie radość, pełno zieleni i ptaków, a nawet jest wielka cudowna rzeka. Chce tam wejść, ale nagle słyszę głos, trochę jakby znajomy. Coś do mnie ten głos mówi, jednak ja nie rozumiem.Wsłuchuje się z coraz większą uwagą i rozumiem tylko dwa słowa "Kocham cię". Nie zastanawiam się i biegnę stronę źródła głosu. Nagle jakby piorun i przebłysk. Nabieram powietrza w płuca i otwieram oczy. Rozglądam się dookoła, jestem w chyba w szpitalu. Czuję ciężar na ręce, podnoszę ją, a moim oczom ukazuje się Marta.

Perspektywa Marty:
Leże na jego ręce i rozmyślam nad swoim losem. Nagle czuje jak jego dłoń się unosi, wstaje i nie mogę uwierzyć własnym oczom. On się wybudził, patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, a ja nie wiem co powiedzieć, jednak w końcu przerywam cisze:
-Andrzej..... przepraszam
-Marta... - chce coś powiedzieć lecz nie może nabrać powietrza
-Nic nie mów, idę po lekarza
Wybiegam z sali i krzyczę do lekarza:
-Panie doktorze Andrzej on, on się wybudził szybko!
Lekarz z pielęgniarkami pobiegli do Wronki, a ja szybko zaczęłam szukać Olki i Karola. Siedzieli przygnębieni w kawiarni:
-Karol szybko Olka!
-Co się stało? - spytała poddenerwowana Ola
-Andrzej, on
-Co z Andrzejem mów kurwa - zaczął krzyczeć Karol
-Wybudził się, chodźcie!
Wszyscy razem poszliśmy pod sale Andrzeja. Po 30 min wyszedł lekarz:
-Stan pana Andrzeja jest już stabilny, i nic nie zagraża jego życiu. Jedynym problemem jest jego lewa ręka, w której są pozrywane ścięgna, i niestety wasz przyjaciel będzie musiał uczęszczać na rehabilitacje, a to oznacza, że nie wiadomo czy będzie mógł wrócić do grania.
-Mogę do niego wejść - spytał się Karol
-Tak, proszę.

Perspektywa Karola:
Wszedłem do sali, na łóżku leżał Wronka i patrzył się w okno.
-Andrzej...
-Karol, ja nie będę mógł grac, rozumiesz? - powiedział ze smutkiem w głosie
-Endrju, po rehabilitacji na pewno wrócisz do pełnej sprawności.
-Weź przestań mnie pocieszać, dobra nie ważne to jest chce wiedzieć wszystko o wypadku. Pamiętam tylko, że uratowałem ci życie.
-No i to był cały wypadek. Odepchnąłeś mnie na krawężnik i sam zostałeś potrącony. Dziękuję ci za to przyjacielu, nie wiem jak ci się odwdzięczę.
-Nie ma co Karol, każdy przyjaciel by tak postąpił. A teraz powiedz mi kto kierował autem.
-Nie wiem
-Wiesz, bo lekarz powiedział mi, że ty i kierowca auta mi pomogliście się z pod niego wydostać.
-No ale nie pytałem się go o imię i nazwisko.
-Karol, kurwa! Na prawdę chcę to wiedzieć. Jesteś moim przyjacielem czy nie?
-No jasne, że tak. Kierowcą tego auta była Marta.
-Co? - spytał zdziwiony i niedowierzający Andrzej
-No tak Marta Nowak.
-I to przez nią nie będę mógł robić tego co kocham, pewnie chciała się zemścić, a ja głupi myślałem, że możemy to wszystko odbudować.
-Andrzej, to nie było tak.
-A jak kurwa, jak??!! Przestać kurwa kłamać i jej bronic!! - zaczął krzyczeć Andrzej
-Kurwa , człowieku uspokój się! 
-Nie!! I wynoś się z tej sali.
-Andrzej porozmawiajmy na spokojnie.
-Powiedziałem wyjdź! 
-Dobra, tylko, żebyś potem nie żałował, bo to był tylko wypadek, a ona od wczoraj tu przy tobie siedzi i czeka na ciebie, bo cie cały czas kocha.
-Ale ja już jej nie kocham, zrujnowała całe moje życie! A ty wypierdalaj stąd!
-Skoro właśnie tego chcesz.
Wyszedłem z trzaśnięciem drzwi i usiadłem na korytarzu. Podeszła do mnie Ola.
-Co się stało Karol?
-Andrzeja popierdoliło!