wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 28

Perspektywa Andrzeja:
Znajdując się przy moim mieszkaniu, otworzyłem drzwi i zacząłem całować Edytę. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej zachłanne. Nie czekając dłużej powoli zacząłem rozpinać suwak sukienki, na co dziewczyna nie pozostała mi dłużna i ściągnęła ze mnie bluzkę. Zwinnym ruchem rzuciłem sukienkę w kąt pokoju i zrzuciłem ze siebie spodnie. Edyta na prawdę wyglądała w samej bieliźnie bardzo seksownie. Popchnąłem ja na łóżko i zacząłem całować. Nasze języki toczyły wojnę, a w tym czasie zdjąłem z dziewczyny bieliznę. Ona natychmiast zrobiła to samo z moimi bokserkami. Zacząłem delikatnie całować jej piersi i słyszałem jej jęki. Szybkich ruchem wszedłem w dziewczynę, która wygięła ciało w łuk. Moje ruchy były coraz szybsze, a jęki i wzdychania roznosiły się po pokoju. Gdy nasza przyjemność osiągnęła szczyt, opadliśmy na łóżko
-Oj Wrona, jesteś cudowny. 
-Heh, tobie też niczego nie brakuję.
-Nie rozumiem dlaczego ta cała Marta cięrzuciła. - Gdy usłyszałem to zdanie od razu powróciły wszystkie wspomnienia i uczucia.
-Sory Edytko, ale ja już idę spać- powiedziałem i odwróciłem się do okna
-Przepraszam cię Andrzej ale mam rację. Przecież jesteś dobry w łóżku i ta idiotka jest chyba nienormalna. Dobranoc.
Nic już nie odpowiedziałem a w mojej głowie zaczęły się tworzyć myśli "Marta nie jest idiotką! Jest moją drugą połówką serca, ale chyba muszę nauczyć się żyć bez niej, chociaż to pewnie będzie niemożliwe" Popatrzyłem w okno, a  moich oczach pojawiły się łzy. 

Perspektywa Marty:
Byłam w centrum Warszawy już prawie 2,5h. Kupiłam parę butów, szalik, rękawiczki, parę ozdób świątecznych oraz żywą piękną choinkę. Po spakowaniu wszystkiego do samochodu, ruszyłam w stronę kawiarni. Znajdując się w środku zamówiłam kawę oraz ciastko. W pewnym momencie zauważyłam znajomą sylwetkę, jak się okazało była to Ola. Ona również mnie zauważyła i od razu do mnie podeszła.
-Cześć Martuś - powiedziała i przytuliła mnie 
-Hej Ola. - powiedziałam biorąc łyk kawy
-A więc tutaj uciekłaś. 
-Jak widać - westchnęłam - Ola, proszę cię nie mów nikomu.
-Obiecuję.
-A tak w ogóle to co robisz w stolicy? Powinnaś być teraz z Karolem w Bełchatowie, przecież za tydzień święta
-Na razie zostanę tutaj, pokłóciłam się z Karolem.
-Jak to? O co?
-O to, że na ciebie tak najechał bezpodstawnie. Dałam mu 3 dni na wyznanie prawdy Andrzejowi.
-Ola, nie ma sensu...
-On cały czas o tobie myśli zrozum ja nie mogę tego tak zostawić, w końcu to przez mojego chłopaka oboje jesteście nieszczęśliwi.
-Mi też nie jest łatwo, ja wciąż go kocham, ale Karol ma rację. 
-Nie, nie ma! I Przestań już się tak obwiniać! Lepiej mów jak tam przygotowania do świąt? A gdzie ty w ogóle mieszkasz?
-Paweł pozwolił mi mieszkać u niego w domu bo on i tak mieszka w Bełchatowie. A dzisiaj właśnie byłam na zakupach świątecznych.
-Marta? Wyjeżdżasz do rodziców na święta?
-Oszalałaś? Po tym wszystkim? Nie ma mowy! Ustroję sobie pięknie dom, wypożyczę ciekawą książkę i tak spędzę tegoroczne święta.
-A może...
-Nie Ola, ja teraz właśnie potrzebuję samotności.

Perspektywa Oli:
-Nie Ola, ja teraz właśnie potrzebuję samotności.- powiedziała Marta a ja pomyślałam " Nie samotności lecz Andrzeja,ja już wam pomogę"
-Jak tam chcesz, ja już muszę lecieć bo muszę załatwić ważną sprawę. Pa kochana.
Pożegnałam się z przyjaciółką i szybkim krokiem udałam się do samochodu. Gdy wsiadłam od razu wybrałam numer do Karola
-Ola ja...
-Karol, masz teraz szansę zrehabilitować się. Jedź teraz do Wrony i powiedz mu całą prawdę, tylko proszę cię zrób to. Jutro zadzwonię.
-Dobra, a stało się coś?
-Jedź. - powiedziałam i rozłączyłam się

Perspektywa Karola:
Po telefonie od Oli od razu się ubrałem i mimo późnej godziny ruszyłem w stronę domu Andrzeja. Strasznie byłem zdenerwowany, cholernie się bałem jego reakcji. Znajdując się pod odpowiednim blokiem wszedłem po schodach i zapukałem w drzwi nr.8. Po paru minutach czekania drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się dziewczyna:
-Tak? Co chcesz tak późno?
-Nie jesteśmy na ty po pierwsze, a po drugie to ja do Andrzeja. - powiedziałem wchodząc do mieszkania
-Mało mnie to obchodzi frajerze, wynoś się stąd!
Chciałem coś powiedzieć lecz w tym momencie do przedpokoju wszedł Wrona
-O kochanie, ten miły pan właśnie do ciebie - powiedziała i wbiła się w usta środkowego.
-Idź spać dalej kochanie.- tak jak kazał dziewczyny po chwili już nie było
-Co się do mnie sprowadza tak późną porą?
-Co ta baba to robi?
-Nie baba, tylko dziewczyna, moja dziewczyna.
-Przecież ona jest wredna i nienormalna, chyba nie słyszałeś jak mnie powitała milutko. - powiedziałem sarkastycznie
-O co ci kurwa chodzi? Marta mnie nie kocha, a nie mam zamiaru być całe życie sam!
-Ona cię kocha!
-Karol, stary przecież jasno mi wszystko powiedziała.
-To wszystko moja wina, to ja na nią nawrzeszczałem, obwiniałem ją, kazałem jej się wynosić. Wtedy na tym szpitalnym korytarzu wszystkie moje emocje sięgnęły zenitu i ja strasznie wybuchłem, zaczął krzyczeć, mówiłem że ty przez nią cierpisz i... i prawie ją uderzyłem. Nie chciałem tego wszystkiego...
-Czekaj czekaj. Karol czy ty tak na serio mówisz to wszystko?
-Tak, już teraz wiem że nie powinienem się wtrącać. Przepraszam. Bardzo mi przykro. - gdy to powiedziałem poczułem uderzenie w twarz.
-Wypieprzaj i to już!! Nienawidzę cię!!! Nigdy ci nie wybaczę!!
-Endrju przepraszam.
-Wynoś się bo nie ręczę za siebie!
Wyszedłem z mieszkania Andrzeja i z chusteczką przy nosie ruszyłem do samochodu.

Perspektywa Andrzeja:
Gdy Karol wyszedł, usiadłem oparty o ścianę i po prostu zacząłem płakać. Jak on mógł coś takiego zrobić? Takie z niego przyjaciel jak widać. W pewnym momencie ktoś obok mnie usiadł.
-Co się stało kochanie?
-To jego wina rozumiesz? To wszystko przez niego.
-Ale co?
-To przez niego Marta mnie zostawiła. Straciłem przyjaciela na zawsze... ale może chociaż ją uda mi się odzyskać.
-Andrzej posłuchaj mnie, ja jestem kobietą i jeśli my mówimy, że kogoś nie kochamy to go na  prawdę nie kochamy. Uwierz mi. Straciłeś przyjaciela, straciłeś Martę bezpowrotnie. Pamiętaj od teraz ja zawszę będę przy tobie bo cię kocham.
-Jak ja go nienawidzę... 
Powiedziałem i spojrzałem na Edytę, delikatnie ją pocałowałem. Dziewczyna przytuliła mnie bardzo mocno. Właśnie tego teraz potrzebuję, ale najchętniej bym stąd uciekł jak najdalej od tej chorej rzeczywistości 

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 27

Tydzień później

Perspektywa Marty:
Przeprowadziłam się do mieszkania Pawła w Warszawie. Jego dom jest na prawdę wspaniały.Znajduje się tutaj: kuchniasalon, sypialniagarderobaprzedpokójłazienka oraz balkon. Przed domem znajdowała się piękna altana oraz cudowny ogród. Swoją drogą Zati ma całkiem dobre wyczucie stylu. Nadal nie wierze w to, że będę w tym pałacu mieszkała. Cieszę się, że mam takiego wspaniałego przyjaciela. Przez ten tydzień za wiele się nie zmieniło, dostałam pracę w jednej z firm i zaczynam od następnego poniedziałku. Dzisiaj sobota, a za niedługo święta więc muszę wybrać się na małe zakupy. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, wsiadłam w samochód i ruszyłam Warszawską ulicą przed siebie.

Perspektywa Karola:
Wstałem jak zawsze rano o 8, ubrałem się i zszedłem do kuchni na śniadanie. Ola siedziała przy stole i kroiła warzywa.
-Dzień dobry księżniczko- powiedziałem całując dziewczynę w czubek głowy
-Nie mogę tak dłużej - powiedziała i spojrzała na mnie
-Ale jak? O co chodzi?
-Nie mogę dalej patrzeć na tą chorą sytuacje Andrzeja. On cierpi.
-Nie prawda, przecież normalnie chodzi na treningi i nareszcie wziął się w garść. Teraz jest normalnie, mówiłem, że gdy Marta odejdzie wszystko się zmieni.
-Karol kurcze, nie o to chodzi. On trenuje tylko dlatego, żeby nie myśleć o niej. Pamiętasz jak u niego przedwczoraj byliśmy? Gdy ty parkowałeś samochód, a ja weszłam do mieszkania Wronki to on miał włączoną smutną muzykę i oglądał zdjęcia swoje z Martą.
-To nic nie znaczy, ja widzę że to wszystko na dobre wyszło.
-Nie Karol, mam dość tego! Jestem kobietą i widzę jak on cierpi! Masz teraz do niego zadzwonić i wszystko mu wyjaśnić, a on ma zadzwonić do Marty i ją tutaj sprowadzić! 
-Nie zrobię tego.
-Ale ja zrobię.
-Olu - powiedziałem łapiąc ją za ręce.- nie mieszajmy się do tego
-A co do tej pory robiłeś?! Jak ty byś się czuł na miejscu Andrzeja?
-Olka przestań!
-To ty przestań wpieprzać się z butami w czyjeś życie!!
-Ja tylko chce jak najlepiej. Nie widzisz tego?
-Jakoś nie bardzo. Mam cię już dosyć, wspierałam cię jak mogłam, już raz im wszystko zepsułeś. Teraz ci na to nie pozwolę. Wyprowadzam się.
-Co? Nie możesz?
-Mogę! Wyjeżdżam do Warszawy, a ty przemyśl to wszystko. Masz 3 dni na powiedzenie wszystkiego Andrzejowi, po upływie czasu przyjeżdżam tutaj i to ja mu wszystko powiem.- powiedziała wkurzona Ola i poszła do sypialni.
Siedziałem w kuchni i myślałem nad tym wszystkim , może rzeczywiście źle postąpiłem. Po chwili zobaczyłem ubierającą się Olę z walizką przy boku.
-3 dni Karol.
Powiedziała i znikła za drzwiami. Postanowiłem dzisiaj odpuścić sobie trening więc napisałem SMSa do trenera, że źle się czuję. Położyłem się na kanapie i zacząłem zastanawiać się co dalej robić.

Perspektywa Andrzeja:
Minął już tydzień. Za wiele się nie działo, no może poza tym, że codziennie chodzę na rehabilitację i bardzo możliwe, że niedługo moja ręka będzie w pełni sprawna. Bardzo tęsknie za Martą, za jej uśmiechem, błękitnymi oczami i jej ciepłymi pocałunkami. Czy dzwoniłem? No oczywiście, że tak, chyba ze 100 razy lecz nie odbierała. Byłem u niej w mieszkaniu i dowiedziałem się, że się przeprowadziła. Czyli jednak Karol miał rację. Rozmawiałem nawet z Pawłem, ale on też nic nie wie. Po 4 dniach załamania i poszukiwań, zrezygnowałem. Skoro mnie nie kocha to trudno muszę się z tym pogodzić. Ostatnio zaprzyjaźniłem się z Edytą, tą pielęgniarką. Dowiedziałem się, że ją też chłopak porzucił bez słowa wyjaśnienia. Bardzo ją polubiłem przy niej chociaż na chwilę zapominam o Marcie. 
Po skończonej rehabilitacji, pojechałem do szpitala po Edytę, gdyż umówiłem się z nią dzisiaj na wspólny wypad do klubu. Gdy znalazłem się w środku od razu ją dostrzegłem.
-Hej, i jak możemy już jechać?
-Tak idę się przebrać, ale wiesz, że będziesz mnie musiał podwieźć do domu, żebym założyła sukienkę? 
-Domyślam się - powiedziałem 
Gdy dziewczyna pobiegła do pokoju przebrać się ktoś podszedł do mnie. Tym kimś był Paweł.
-O siema Zator.
-Co ty się przyjaźnisz z tą pielęgniarką?
-No tak, idziemy zaraz razem do klubu.
-Stary, a Marta?
-Przecież mnie nie kocha, jest sobota nie mam zamiaru siedzieć w domu.
-Nie rób tego Andrzej, odpuść sobie tą Edytę.
-A ty co? Dobry duszek? Teraz się o mnie troszczysz? Jestem wolny i jeśli będę chciał to przelecę tą pielęgniareczkę bo ona ewidentnie na mnie leci.
-Jesteś popieprzony Wrona.
Nie odpowiedziałem, gdyż obok mnie pojawiła się Edyta.
-To idziemy - uśmiechnąłem się - Na razie Paweł
Po paru minutach jazdy, byliśmy pod domem pielęgniarki.
-Chodź, nie będziesz przecież w aucie siedział.
Mieszkanie dziewczyny było całkiem ładne. Usiadłem na kanapie i zacząłem oglądać gazetę. Po ok. 30 min. z pokoju wyszła Edyta, wyglądała bardzo seksownie.
-Łoł, wyglądasz nieziemsko
-Dziękuję - uśmiechnęła się zalotnie.
Do klubu dotarliśmy ok. 21. Zamówiliśmy po drinku, a później zaczęliśmy tańczyć. Po kolejnym kieliszku wódki, Edyta zaciągnęła mnie na  parkiet i zaczęła tańczyć przy mnie coraz odważniej, w pewnym momencie po prostu mnie pocałowała, nasze języki zaczęły toczyć walkę, a ja przerwałem:
-Chodź do mnie- powiedziałem jej na ucho i pociągnęłam za sobą do taksówki.


sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 26

Perspektywa Marty:
Wybiegłam z płaczem ze szpitala. Bardzo mnie zabolało to co Karol mi powiedział. Przecież to wszystko moja wina, gdybym nie wróciła do życia Andrzeja to on teraz normalnie by grał i funkcjonował. Nie chciałam wracać do pustego domu, więc skierowałam się pod adres Pawła. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Wiedziałam, że on jedyny mnie wysłucha i coś doradzi. Stanęłam przed drzwiami jego domu i zadzwoniłam do drzwi. 
-Cześć. Nie przeszkadzam?
-Cześć, jasne że nie. Wchodź.
Gdy weszłam do środka, ściągnęłam kurtkę i spojrzałam na Zatiego.
-Marta, dlaczego płakałaś stało się coś? - spytał z troską w głosie
-Nie płakałam...
-Nie kłam, przecież widzę. Mi możesz o wszystkim powiedzieć.
-Ja nie wiem, czuje się taka bezsilna - powiedziałam i wybuchnęłam płaczem, a Paweł od razu mnie przytulił.
-Chodź do salonu, wszystko mi opowiesz.
Upijając łyk kawy, którą siatkarz mi zrobił, powiedziałam mu dlaczego Andrzej jest w szpitalu oraz o tym co Karol mi wykrzyczał.
-Marta, ja nie chcę usprawiedliwiać Karola, ale on był w szoku. Na pewno tak nie myśli.
-Uwierz mi, że on tak myśli. Ostatnio też tak było, a poza tym to ma on rację. Gdybym się nie pojawiła po raz kolejny w życiu Andrzeja jemu by się nic nie stało i dalej żył by normalnie.
-Nie mów tak to nie twoja wina. Obiecuję, że pogadam z Kłosem.
-Nie, proszę cię Paweł. Karol nawet nie może się dowiedzieć, że ja u ciebie byłam. Rozumiesz?
-No dobrze, jak chcesz. A co dalej zrobisz?
-Chyba będę musiała zniknąć.
-Co kurwa?? Nie waż się tego robić! - Paweł wstał i wkurzony odwrócił się w stronę okna.
-Paweł, ja muszę. Ja nie mogę dalej krzywdzić Andrzeja, a przy okazji Karola...
-Ty wiesz jak Andrzej cie kocha? On się załamie.
-A co myślisz, że ja go nie kocham?! - podniosłam ton głosu i spojrzałam na libero
-Marta, pomyśl sama ile ty mu krzywdy wyrządzisz zostawiając go.
-Muszę to zrobić. Tak będzie lepiej. Lepiej dla niego. 
-To tylko twoja opinia. Posłuchaj mnie... idź z nim pogadać o tym jak Karol postąpił i powiedz mu wszystko co leży na serduchu.
-Nie Paweł. Pójdę dzisiaj do niego, ale tylko po to, żeby się z nim rozstać.
-To nie jest dobre wyjście.
-Jest, a przynajmniej dla niego. O mnie się nie martw, znajdę mieszkanie w Warszawie i dam jakoś radę.
-Ja mam mieszkanie w stolicy. Spokojnie możesz tam mieszkać. Wiesz, że zawszę ci pomogę, ale i tak nie popieram tej decyzji.
-Napisz mi adres i daj klucze, proszę.
Tak jak chciałam, Zati podał mi adres mieszkania i wręczył klucze.
-Uważaj tam na siebie Marta.- powiedział czułym głosem
-Dziękuję, wspaniały jesteś, a i proszę Cię nie mów nikomu gdzie jestem i w ogóle nie mów o tym spotkaniu okej?
-Okej - powiedział i delikatnie mnie pocałował w czoło.
Wyszłam z domu siatkarza i spokojnie szłam w stronę szpitala.

Perspektywa Andrzeja:
-Czemu jej nie zatrzymałeś do cholery??!!!
-Andrzej, nie mogłem nic zrobić.
-Albo nie chciałeś co? Już raz kłamałeś i co może mam ci teraz wierzyć bezgranicznie?!
-Stary... uspokój się...
-Ty jesteś szczęśliwy, masz Olkę  która zawsze cię wspiera, pomaga. A ja to co? Nie zasłużyłem na taką osobę? Nawet nie wiesz jak ja ją cholernie kocham, tak ja ty Olę, albo nawet i bardziej.
-Wiem, ja rozumiem.
-Nic nie rozumiesz!! Wyjdź. Powiedziałem wyjdź!!!
Gdy Karol wyszedł położyłem się i starałem się trochę opanować. Może ona się wystraszyła albo... sam nie wiem. Wiem tylko jedno, na 200% mnie kocha. Z tą myślą zasnąłem. Obudziła mnie pielęgniarka.
-Panie Andrzeju, ma pan gościa. Może wejść?
-Jeśli to Karol to nie.
-Nie to nie pana przyjaciel, tylko jakaś kobieta.
-Nie wiem już sam czy to jest mój przyjaciel. Dobrze niech wejdzie.
Stanąłem przy oknie z cichą nadzieją w sercu, że do sali wejdzie Marta. Moje serce nie zawiodło, bo po paru sekundach ujrzałem ją.
-Marta... wiedziałem, że przyjdziesz - powiedziałem z radością i podszedłem do niej, żeby ją przytulić lecz ona momentalnie się cofnęła.
-Andrzej musimy porozmawiać. 
-Coś się stało?
-Nie możemy być razem.
Po tych słowach nogi się pode mną ugięły.
-Ale, ale jak to? Dlaczego?
Widziałem, że się nad czymś waha, zastanawia.
-Ja cię nie kocham. - powiedziała cicho ze spuszczoną głową, a moje serce rozwaliło się na milion kawałków.
-Co? Nie kłam, przecież tyle razy powtarzałaś, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie wszystkim... przez cały ten czas kłamałaś?
-Przykro mi Andrzej...
-Powiedz mi to prosto w oczy, powiedz mi to, że mnie kochasz!! - podszedłem do niej bliżej, ale nie spojrzała na mnie tylko się odwróciła i podeszła do drzwi. Nacisnęła klamkę i spojrzała na mnie unikając mojego wzroku, powiedziała:
-Żegnaj Andrzej. - a ja zauważyłem jak jedna łza za drugą płynie jej po policzku.
Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko było kłamstwem. Moje starania, nasze plany, wszystko odeszło, razem z Martą. Siedziałem na łóżku patrząc przez okno na jasny księżyc i zastanawiałem się dlaczego tak jest? Dlaczego nie mogę, mieć normalnego życia, szczęśliwej rodziny, tak bardzo tego pragnę. Moje rozmyślanie przerwał dźwięk zamykający się drzwi, odwróciłem się i zobaczyłem wchodzącą pielęgniarkę.
-Dzień dobry Panie Andrzeju, przyniosłam leki - powiedziała i podała mi 2 tabletki - stało się proszę Pana?
-Andrzej jestem - powiedziałem i sztucznie się uśmiechnąłem
-Edyta, no to dlaczego pan.. znaczy dlaczego siedzisz taki przybity?
-Wiesz jak to jest kiedy wali ci się cały świat? Kiedy nie masz już siły, nie wiesz co robić dalej ze swoim marnym życiem? - powiedziałem patrząc w okno
-Wiem- spojrzałem na dziewczynę, która zrobiła się smutna.
-Przepraszam nie wiedziałem
-Nic się nie stało, ja już pójdę pacjenci czekają.
-Okej, a wiesz może czy można się na własne życzenie wypisać?
-Tak można, ale powinieneś jeszcze parę dni zostać.
-Nie chcę, na prawdę.
-To w takim razie idź jutro do ordynatora i się wypisz. - powiedziała Edyta i wyszła z sali
Bardzo fajna z niej dziewczyna na oko widać, że wiele przeszła. Ja nie mogę dłużej w tym szpitalu przebywać. Od jutra zaczynam całkiem nowy rozdział w moim życiu zatytułowany "Kariera".

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 25

Perspektywa Marty:
Siedziałam przed salą operacyjną już 3 godzinę, a razem ze mną Ola, bo Karol grał w meczu. Andrzej musiał od razu mieć zoperowaną rękę i poskładane żebra. Bardzo się o niego bałam, pielęgniarka powiedziała mi, że jest bardzo słaby ale mimo wstrząśnięcia mózgu musi zostać przeprowadzona operacja ręki, gdyż bez niej siatkarz nie będzie już miał szans na powrót do gry.
-Marta, masz przyniosłam ci kawę - powiedziała Ola i wręczyła mi kubek z gorącym napojem
-Dziękuję - powiedziałam cicho - kiedy ta operacja się kurwa skończy?! 
-Spokojnie, przecież wiesz że wszystko będzie dobrze.
-A jeśli nie będzie, ta pielęgniarka mówiła, że jest bardzo słaby. A jeśli on...
-Nie i nawet nie waż się tak mówić i myśleć - przerwała mi przyjaciółka.
W sumie miała rację, Andrzej jest silny i da radę, teraz tylko trzeba czekać na jakieś wieści. Bo kolejnej godzinie siedzenia na korytarzu drzwi sali operacyjnej się otworzyły. Wstałam momentalnie z krzesła i podbiegałam do wychodzącego lekarza:
-I jak panie doktorze?
-Były pewne komplikacje i ...
-Co proszę? - przerwałam mu ze łzami w oczach
-Spokojnie wszystko już jest dobrze, ręka pana Wrony jest już włożona w ortezę, a żebra zostały poskładane, także wszystko będzie dobrze - lekarz uśmiechnął się do mnie
-Mogę do niego wejść?
-Tak oczywiście, pani chłopak leży na sali nr. 6. Wybudził się już, ale proszę go za bardzo nie przemęczać. - powiedział i poszedł
-Olka lecę do 6. - powiedziałam i ruszyłam w stronę sali.
Gdy się tam już znalazłam, przy oknie zobaczyłam łóżko na którym leżał środkowy. Podeszłam niepewnie i po cichu usiadłam obok na krzesełku. Andrzej odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Nie mogę cię stracić....- powiedział cichym głosem
-Co ty opowiadasz? Nie stracisz mnie, kocham cię najmocniej na świecie, nawet nie wiesz jak ja się o ciebie cholernie bałam. Myśl, że mogłam cię stracić była okropna. I w dodatku to wszystko moja wina, gdybym wtedy nie zaciągnęła cię na to spotkanie...- powiedziałam i łzy same zaczęły cisnąć mi się do oczu.
-Marta, nawet tak nie mów, to nie twoja wina. To jest niczyja wina rozumiesz? Nie płacz już kochanie.
-Dobrze, postaram się. A ty jak się czujesz? - powiedziałam z  czułością w głosie
-Gdy siedzisz obok mnie jest zdecydowanie lepiej - powiedział siatkarz z wielkim uśmiechem- ale mam serdecznie dosyć tych szpitali.
-Domyślam się kochanie - powiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na policzku chłopaka
-Kocham cię wiesz?
-Wiem, wiem a teraz posuwaj się wielkoludzie - powiedziałam i położyłam się obok Andrzeja i zaczęliśmy się śmiać
-Uwielbiam cię ty moja wariatko!

Perspektywa Karola:
Tuż po wygranym meczu skierowałem się do szatni i zobaczyłem że dostałem wiadomość:
Od Oleńka <333
Karol, wiem że teraz grasz, ale muszę o tym zawiadomić. Andrzej jest w szpitalu, jego stan jest ciężki, ma teraz operacje. Prawdopodobnie ma połamane żebra i rękę oraz wstrząśnięcie mózgu. Szpital na Biskupińskiej.
Gdy to przeczytałem zmroziło mnie a nogi same mi się ugięły. Usiadłem powoli i patrzyłem w ścianę, nagle z transu wyrwał mnie Michał:
-Ziemia do Karola!
-C..co? - powiedziałem cichym głosem 
-Stary coś się stało?
Nic nie odpowiedziałem tylko podałem telefon z wiadomością przyjacielowi.
-O kurwa! - powiedział Winiarski i spojrzał się na mnie - No na co czekasz? Chodź zawiozę cię tam.
-Ookej - powiedziałem niepewnie i ruszyliśmy do samochodu 
Po około 30min byliśmy już na miejscu.
-Karol, jak coś się będzie działo to dzwoń, ja nie mogę wejść bo muszę odebrać małego z przedszkola.
-Jasne, spoko- pożegnałem się z Michałem i pobiegłem do budynku
Od pielęgniarki dowiedziałem się gdzie znajduje się sala Wrony. -
Po kilku chwilach na korytarzu zauważyłem siedzącą Olę.
-Kochanie jestem! - krzyknąłem do dziewczyny która od razu mnie przytuliła
-I co z Andrzejem? - spytałem
-Już jest po operacji, i chyba wyjdzie z tego, Marta jest teraz u niego.
-Okej, a jak w ogóle do tego wszystkiego doszło?
-Ehh długa historia...
Ola opowiedziała mi całe zdarzenie a ja byłem wkurwiony a zarazem wstrząśnięty 
-Ja pierdole, wiedziałem kurwa wiedziałem
-Karol uspokój się!
-Jak ja mam się kurwa uspokoić? Co? To wszystko przez Martę!
-Nie prawda kochanie... to była niczyja wina zrozum.
-Olka przestań jej bronić! To ona po niego zadzwoniła do jasnej cholery.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, gdyby była inna wezwała by policje, ale nie kurwa wolała bronić swojego jebanego tatuśka!!
-Karol przestań!!
-Przez nią Andrzej tylko cierpi, odkąd znowu z nią jest cały czas ląduje w szpitalach, ciągle mu sie coś przytrafia. 
-Ale odkąd z nią jest, jest weselszy, radośniejszy, nie poddaje się, a w jego oczach widać radość.
-Olka, ja to wiem, ale dla będzie dla niego lepiej jeśli Marta raz na zawsze zniknie z jego życia.
Ola już miała coś powiedzieć, gdy z sali nr.6 wyszła wesoła i radosna Marta.
-O Karol, Andrzej chciał ci pogratulować meczu - powiedziała wesoło
-To przez ciebie!
-Karol!! - wtrąciła Ola
-Kochanie nie wtrącaj się, a ty - powiedziałem podchodząc do Marty - wynoś się z życia Andrzeja raz na zawsze! Rozumiesz? Nie zasługujesz na niego, za wiele przez ciebie cierpi, czy ty tego nie widzisz? I radzę ci, więcej się tutaj nie pokazywać!
-Bardzo mi przykro... zniknę tylko dopilnuj, żeby Andrzej nie był samotny - powiedziała Marta z łzami w oczach i wybiegła ze szpitala
-Karol jak mogłeś?- spytała się Ola
-Kochanie - przytuliłem dziewczynę - to wszystko dla dobra Andrzeja, zobaczysz jeszcze wszyscy mi będą dziękować.
Nagle z sali wyszedł Andrzej i uśmiechnął się do nas szeroko
-Cześć i czołem kumplu - przywitał się ze mną - widzieliście może Martę, zostawiła na krzesełku apaszkę.
-Ona...ona wyszła - odpowiedziałem szybko
-A to okej jutro jej oddam.
-Raczej jej nie oddasz bo ona nie przyjdzie - powiedziała z żaelm w głosie Ola.
-J...jak to?
-Powiedziała, że wyjeżdża- powiedziałem wyprzedzając Olkę
-Co? Gdzie? Nie możliwe...przecież obiecała mi, że nie zostawi mnie nigdy...nie wierze...- powiedział i wszedł do sali trzaskając drzwiami. Gdy za nim wszedłem, Andrzej rozwalał co popadnie, aż w końcu usiadł na łóżku.
-Przecież wiedziała, że ją kocham...- powiedział cicho